Przepraszam za tak długi brak jakiegokolwiek odzewu. Rozdział był napisany już jakiś czas temu, niestety z powodu zamotania około- i pomaturalnego nie byłam w stanie go sprawdzić i wstawić na bloga. Zamieszanie i nawał nauki miałam ogromny, bo wzięłam sobie na rozszerzeniu chyba wszystko, co możliwe - z tego tylko względu, że nie wiem, na co chcę iść na studia. XD Tak że zakres miałam od rozszerzonego polskiego po rozszerzoną fizykę, czy angielski. Kwestia jak je napisałam pozostaje jednak tajemnicą jeszcze przez niecały miesiąc, a potem czekają mnie nieprzespane noce z rekrutacją pt.:"Na co złożyć papiery".
W każdym razie - mam nadzieję, że ten rozdział, po taaaak długiej przerwie Wam się spodoba. ;*
abunai ^w^
PS Przypisów niestety cała masa - myślę, że nie opłaca się zjeżdżać po tłumaczenie dla każdego słówka, tylko ewentualnie po tłumaczenie sięgnąć po przeczytaniu rozdziału. Niestety nie umiem na blogu zrobić przypisów po najechaniu na wyraz...
Rozdział 20
W pierwszej chwili odczuł niewyobrażalną ulgę. Rudowłosy żył! Nic mu nikt nie
zrobił, a przynajmniej nic, co można by było zarejestrować na pierwszy rzut
oka. Kakashi miał racje. Żył! Znaczy...żyje, dopóki Itachi nie dorwie go w
swoje łapy!
Nagle... Coś w nim po prostu pękło.
- Ty idioto! - wrzasnął. I rzuciłby się na fiołkowookiego, gdyby nie to, że
ktoś błyskawicznie chwycił go za ręce, uniemożliwiając mu to. - Ty tępy idioto!
TY! Cholerny DEBILU! Ty... Ty...
-Dwużopnyj karakan[1]? - podsunął mu
usłużnie Madara, który obserwował wybuch złości czarnowłosego z widocznym zainteresowaniem.
- DUPNY KARAKANIE! - skorzystał nieumiejętnie Itachi, nie mając właściwie
pojęcia, co to wyrażenie miało oznaczać. - Ja... Zabiję cię, imbecylu!
Zamorduję! WYBEBESZĘ! Bo nie mogłeś mi wszystkiego powiedzieć, nie?! I musiałeś
kretyńsko polecieć do Orochimaru! CZY TY WIESZ, PRZEZ CO JA PRZESZEDŁEM?!
Myślałem, że cię tam zabili! Że już cię nie zobaczę! Co to za debilne intrygi!
Do jasnej cholery, no wezmę i cię po prostu uduszę! - wrzeszczał ile sił w
płucach, wyrzucając z siebie wszystkie emocje.