Nowy rozdzialik, zaparszam do czytania. ^w^
I taaak, z tym oddziałem psychiatrycznym to chodzi o próbę samobójczą - ludzi po takiej próbie z reguły umieszcza się na obserwacji na takim właśnie oddziale. ;)
I taaak, z tym oddziałem psychiatrycznym to chodzi o próbę samobójczą - ludzi po takiej próbie z reguły umieszcza się na obserwacji na takim właśnie oddziale. ;)
Rozdział 9
-
Nie podoba ci się coś? - odburknął cicho Itachi. Miał nadzieję, że Painowi nie
wpadnie do głowy jakiś głupi pomysł, który odkryje jego prawdziwe imię i
nazwisko. A zwłaszcza nazwisko, przecież Sasuke na pewno by się zorientował, że
są spokrewnieni. Nie chciał, by dowiedział się tego w tej chwili i w takich
okolicznościach. Miał zamiar najpierw podrzucić mu anonimową wiadomość z
informacją, że odnalazł go brat, że jest w pobliżu i chce się z nim spotkać. A
może powinien najpierw zaprzyjaźnić się z nim, podając się jako Kakashi, niby
to chcąc dowiedzieć się tylko czegoś więcej o stanie zdrowia Paina, a dopiero
potem przyznać się kim tak naprawdę jest i jakie jest jego prawdziwe imię?
- Hatake! - usłyszał nagle lodowaty głos Paina. A ten znowu ma swoje humory, pomyślał onyksowooki i opadł ciężko na biały taborecik stojący pod ścianą.
- Czego? - Spojrzał rudemu prosto w oczy i czekał na odpowiedź.
- Stało się coś? - Pain momentalnie zmienił ton jakim mówił. Słodki, zatroskany, jakby martwił się o "klienta" swojego burdelu i chciał, by było mu jak najlepiej. - Czarna Pantera nie spełniła twoich oczekiwań?
O nie, pomyślał Itachi, nie dam się tak łatwo sprowokować!
- Nie, ależ skąd! Jak zwykle był niesamowity! Najlepsza dziwka w całym burdelu, powinieneś płacić mu więcej. - Czarnowłosy uśmiechnął się przebiegle - Bo jak nie, to możesz się pożegnać ze swoją... Gwiazdką.
Uchiha nie do końca wiedział, co robi. Siedział w sali u Paina, podszywał się za Kakashiego, który wcale taki nie był i do tego zażądał właśnie podwyżki pod groźbą odejścia od Akatsuki. Może powinien częściej ubierać się bardziej po męsku, skoro to miało na niego taki dobry wpływ?
- Przestań pieprzyć głupoty, po co tu przyszedłeś? - Yahiko wcale nie ukrywał swojej złości. Jeśli Itachi naprawdę chciał dostawać więcej pieniędzy za swoją pracę, to dlaczego nie przyszedł do niego jako on sam i zwyczajnie nie poprosił jak człowiek? Odstawiał za to jakieś szopki jakby wydawało mu się, że to on ma władzę. A do tej pory uważał go za, mimo wszystko, inteligentnego chłopaka.
- Będzie podwyżka? - spytał raz jeszcze Itachi.
- Nie, co ty sobie myślisz?! Przychodzisz do mnie do szpitala i żądasz ode mnie pieniędzy?!
Sasuke przyglądał się całej sytuacji stojąc pod oknem. Nie wiedział, co zrobić. Jako pielęgniarz dbający o zdrowie i bezpieczeństwo pacjenta, powinien jak najszybciej wyprosić tego całego Hatake za drzwi. Z drugiej strony, mężczyzna wyglądał na kogoś, kto może stać się niebezpieczny nie dla Yahiko, ale dla Sasuke. Westchnął cicho i postanowił poczekać jeszcze na dalszy rozwój sytuacji i zainterweniować dopiero jak dojdzie do bezpośredniego zagrożenia życia pacjenta.
- Będzie?! - czarnowłosy nie dawał za wygraną. Skoro zaczął tę przedziwną rozmowę, postanowił nie zważać na nic i doprowadzić ją do końca. Oczywiście z korzyścią dla niego.
- Uch.. - zaczął rudy, ale szybko został zagłuszony przez krzyk bruneta.
- Pain! - Itachi spojrzał na swojego kochanka, tak jak jeszcze nigdy. W jego wzroku było pełno złości, pewności siebie i pragnienia zwycięstwa. Fiołkowooki westchnął cicho zrezygnowany. Niech ten jeden raz z nim wygra, nic się takiego nie stanie. Tym bardziej, że wiedział już, jak sobie potem to odbije.
- Dobra. Skoro nalegasz - odpowiedział i uśmiechnął się złowieszczo, patrząc Itachiemu prosto w oczy. - Jeśli tylko po to tu przyszedłeś, to możesz już iść.
Młodszy Uchiha uspokoił się, mając nadzieję, że więcej takich napiętych sytuacji już nie będzie. Albo żeby ten człowiek wyszedł z budynku i nigdy nie wracał. Przerażający koleś.
- Tak właściwie, to przyszedłem, żeby zapytać, co u ciebie. Jak się czujesz? - Itachi uśmiechnął się i chciał, żeby Pain zrozumiał, że tak naprawdę bardzo się o niego martwi i chce, żeby już wrócił. Jednak po ich dopiero co skończonej dyskusji, nie mógł mieć na to wielkich nadziei.
- Jak się czuję?! Jestem, kurwa, w psychiatryku! - Rudy nie wierzył w to, jak bezczelny tego dnia był Uchiha. - I to przez nikogo innego jak tylko przez ciebie!
- To nie ja postanowiłem się zabić, więc to jest tylko twoja wina! - skoro Pain zaczął krzyczeć, Itachi też mógł, wcale nie obchodziło go to, że jest w szpitalu, a jego brat stoi tuż obok. Był po prostu zły.
- Ale to ty mnie tu przywiozłeś!
- Zaraz... - Yahiko i Itachi umilkli i jednocześnie odwrócili głowy patrząc na Sasuke. - Trafił pan do nas dzięki swojej żonie, panie Yahiko.
- Jakiej żonie, ja nie mam żadnej, pieprzonej żony! - Pain już miał tego dość. Przychodzi Itachi, chce od niego pieniędzy, potem udaje, że mu zależy na jego zdrowiu, a na koniec dowiaduje się o jakiejś żonie. Po co mu w ogóle taka? Chciał zostać sam i pójść spać.
Sasuke nie do końca rozumiał, o co w tym wszystkim chodziło. Skoro Yahiko nie miał żony, to kim była, ta przemiła kobieta, z którą rozmawiał w dniu przyjęcia mężczyzny? I dlaczego podała się za jego żonę? Jego pacjent zaczynał go powoli przerażać, nie dość, że sam był dziwny i miewał humory, jego goście nie potrafili się zachowywać, to jeszcze żona, która wcale nią nie jest. I on miał sobie z tym wszystkim poradzić sam?
Itachi wstał szybko z krzesła, które przewróciło się z hukiem na podłogę.
- Jasne. - powiedział spokojnym, opanowanym głosem. - Bo masz tylko mnie.
Odwrócił się i bez zbędnych słów ruszył w stronę drzwi wyjściowych.
Nikt
go nie zatrzymywał, Pain milczał wbijając wzrok w swoje pięści zaciśnięte na
prześcieradle – zauważył to, rzucając okiem przez ramię i to poniekąd sprawiło
mu radość. Wreszcie to on był górą, nareszcie to nie Yahiko dyktował warunki,
tylko Itachi. Itachi! Zdecydowanie nie przeszkadzałoby mu, gdyby to działo się
częściej. Z uśmieszkiem an ustach pociągnął drzwi i opuścił salę, nie mówiąc
nawet: „do widzenia”. Niech rudy nie myśli sobie teraz, że może wszystko, bo
Itachiemu na nim zależy – chyba pokazał mu dobitnie, że potrafi walczyć o swoje,
nawet jeśli jest tylko dziwką, więc znajduje się na samym końcu drabiny
społecznej. Nawet dziwki mają honor i potrafią o siebie zawalczyć.
Sasuke pozostał w sali, rozważając całą zaistniałą sytuację. To było… dziwne. I nie do końca wiedział, jak to zinterpretować. Czy pani Itami rzeczywiście go okłamała? W ogóle… kim była ta kobieta i czemu to ona przyjechała go tutaj, a nie na przykład ten cały Hatake? W sumie, z tej całej rozmowy wynikało, że pan Itami jest właścicielem czegoś w stylu domu towarzyskiego? Czy Sasuke dobrze zinterpretował… a nie, tak dobrze. Nie można inaczej zinterpretować słowa „dziwka”, bez przesady, Sasuke. Twoja wiara w ludzką dobroć czasami już przekracza wszelkie granice, dorośnij, czy coś, mówił do siebie w myślach, obserwując zachowanie rudego mężczyzny siedzącego na łóżku. Nie poruszył się od czasu tych kilku minut, kiedy pomieszczenie opuścił jego gość.
Sasuke pozostał w sali, rozważając całą zaistniałą sytuację. To było… dziwne. I nie do końca wiedział, jak to zinterpretować. Czy pani Itami rzeczywiście go okłamała? W ogóle… kim była ta kobieta i czemu to ona przyjechała go tutaj, a nie na przykład ten cały Hatake? W sumie, z tej całej rozmowy wynikało, że pan Itami jest właścicielem czegoś w stylu domu towarzyskiego? Czy Sasuke dobrze zinterpretował… a nie, tak dobrze. Nie można inaczej zinterpretować słowa „dziwka”, bez przesady, Sasuke. Twoja wiara w ludzką dobroć czasami już przekracza wszelkie granice, dorośnij, czy coś, mówił do siebie w myślach, obserwując zachowanie rudego mężczyzny siedzącego na łóżku. Nie poruszył się od czasu tych kilku minut, kiedy pomieszczenie opuścił jego gość.
-
To ma pan w końcu żonę, czy nie? – zaryzykował pytanie, ale zaraz tego
pożałował
-
Czy was wszystkich już, kurwa, w tym szpitalu do reszty pojebało?! – wrzasnął
pacjent, a Sasuke aż podskoczył. Nadpobudliwość, skłonności samobójcze, notował
w myślach.
Pain szarpnął się z pierzyną, rozdzierając materiał w jednym miejscu.
…agresja, duże pokłady agresji…
- Jestem kawalerem!
…i być może jeszcze skleroza. O ile nie mówi prawdy, rzecz jasna. Tak czy siak, Yahiko Itami zdawał się być ciekawym przypadkiem. Wpisze to wszystko do raportu na jego temat i da lekarzowi prowadzącemu.
Pain szarpnął się z pierzyną, rozdzierając materiał w jednym miejscu.
…agresja, duże pokłady agresji…
- Jestem kawalerem!
…i być może jeszcze skleroza. O ile nie mówi prawdy, rzecz jasna. Tak czy siak, Yahiko Itami zdawał się być ciekawym przypadkiem. Wpisze to wszystko do raportu na jego temat i da lekarzowi prowadzącemu.
Gdy
zdało się, że jego pacjent w końcu się uspokoił (co nie potrwało długo) i
Sasuke opuścił salę w ślad za „Hatake”. Miał nadzieję, ze znajdzie go jeszcze gdzieś
na korytarzu i zapyta o parę spraw. Ta rzekoma żona, przemiła eteryczna
brunetka naprawdę go zaciekawiła. Czy to możliwe, że personel szpitala został
oszukany?
Sasuke biegł korytarzami, zaglądając we wszelkie rozwidlenia i małe salki, które miały drzwi otwarte na oścież. Hatake wydawał się być tak samo nadpobudliwy jak Itami, może trochę niebezpieczny, również jak Itami, ale jednocześnie nawet sympatyczny. Ujęło go to, jak bardzo przejął się podwyżką tej nieznanej brunetowi dziwki. W końcu znalazł! Kręcił się przy windzie, najwyraźniej niepewny, w którą stronę do wyjścia. Chyba usiłował odszyfrować plan piętra.
Sasuke biegł korytarzami, zaglądając we wszelkie rozwidlenia i małe salki, które miały drzwi otwarte na oścież. Hatake wydawał się być tak samo nadpobudliwy jak Itami, może trochę niebezpieczny, również jak Itami, ale jednocześnie nawet sympatyczny. Ujęło go to, jak bardzo przejął się podwyżką tej nieznanej brunetowi dziwki. W końcu znalazł! Kręcił się przy windzie, najwyraźniej niepewny, w którą stronę do wyjścia. Chyba usiłował odszyfrować plan piętra.
-
Panie Hatake! – Mężczyzna nawet nie drgnął, jego ciemne długie włosy spięte w
kitkę pozostały nieporuszone, a on sam nadal odwrócony tyłem do biegnącego
Sasuke. – Kakashi Hatake, proszę pana!
Dobiegł
i klepnął go w ramię. Zreflektował się dopiero po chwili, że tak nie wypada,
więc natychmiast przeprosił, kiedy tylko gość jego pacjenta się odwrócił.
-
O pan… hm, Sasuke Uchiha? – Itachi udał, ze próbuje przywołać to imię z głębin
pamięci.
-
Tak, tak, jestem lekarzem stażystą, opiekującym się pana przyjacielem, Yahiko
Itamim.
-
No i? – Itachi uniósł brew trochę lekceważącą manierą.
-
Ja miałbym do pana kilka pytań, jako że wydają się panowie dobrze się znać,
więc… czy pan Itami naprawdę nie ma żony?
Itachi
przebiegł w myślach wszystkie swoje plany dotyczące przyszłych odwiedzin Paina
w szpitalu. Czy będzie zakładał sukienkę, czy tez nie? W męskich ciuchach czuł
się dobrze, bardziej pewny siebie, odważniej i przede wszystkim normalniej, w
kobiecych… cóż, czasami go ponosiło. Nie wiedział, od czego to zależy, ale
wtedy miał tendencję do zbytniego rozklejania się.
-
Jest kawalerem – stwierdził.
-
Tak? – zdziwił się młodszy Uchiha. – Jak to „kawalerem”? Pan przecież mówił, ze
dowiedział się o tym, ze on tutaj leży od żony właśnie!
-
Haha, to nie tak – zaśmiał się Itachi, próbując na szybko skombinować jakąś
zadowalającą odpowiedź; do diabła! Naprawdę powiedział wtedy o żonie? – To jego
była dziewczyna, kiedyś byli naprawdę zżyci, ale zerwali ze sobą, potem okazało
się, że Yahiko jest jednak bardziej gejem niż mniej i jej się trochę pomerdało,
chyba z szoku. Teraz ma fioła na jego punkcie i czasami stwierdza, ze jest jego
żoną. Ba! Toż ona nawet obrabia swoje zdjęcia z wakacji w Photoshopie i wkleja
tam jego twarz, żeby było, ze spędzają wakacje razem. Biedny facet, co nie,
panie Uchiha. – Itachi nawet nie zauważył, jak gładko poszło wymyślenie tego
kłamstwa i wejście w styl mówienia doskonale odwzorowujący ten prawdziwego
Hatake.
-
O matko, to naprawdę straszne – powiedział Sasuke. – Czy mógłby mi pan jeszcze…
- zaczął, ale nie skończył, bo tym razem to jego ktoś klepnął w ramię i musiał
się odwrócić.
Jak dla mnie za krótko.Jednak bardzo się ciesze, że wogóle wstawiłaś tą notkę.Uwielbiam to opowiadanie. A Itachi, mruu jednakże nieźle mu się dostanie od Paina jak ten wyjdzie
OdpowiedzUsuńJa również uważam, że o wiele za krótkie . Więcej nie mam na razie do powiedzenia (mam dziś taki za przeproszeniem pierdolnięty dzień i przepraszam, że wyżywam się na tobie). Pozdrawiam. Yuu
OdpowiedzUsuńTak. Za krótkie >.<
OdpowiedzUsuńPodobała mi się rozmowa Itachiego z Painem :D Hyhy.. Kara będzie ;]
Mogę czekać dwa razy dłużej ale w zamian chcę dwa razy dłuży rozdzialik :p
Witaj! Zostałaś oceniona na Opieprzu. Zapraszam do zapoznania się z oceną na http://opieprz.blog.onet.pl/778-yaoi-abunai,2,ID502156823,DA2012-10-08,n
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
Dziabara
Uuuu.. :D Nowy rozdział na yaoi-by-rei.blogspot.com
OdpowiedzUsuń
OdpowiedzUsuńWysłany: Sob 18:52, 27 Paź 2012 Temat postu: Aktualny tekst spamu
Pocztex. Niezawodny kurier Terminowe wysyłki kurierskie dla biznesu. Szybko, sprawnie… do usług!
Odwiedź salon Forda! Czas na ofensywę niskich cen Forda! Kliknij i sprawdź.
BusinessClick
[SPAM]
Anioły od wieków stoją przy nas i obserwują. Patrzą na to co dobre, ale i na to co złe. Są skłonne otworzyć bramy Raju przed każdym, kto się do nich zgłosi i zgodnie ze swą mądrością udzielają różnych łask. Najlepszym, absolutnie utalentowanym i obdarzonym godną podziwu lekkością pióra, wręczają złote lub platynowe szarfy, by jaśnieli przykładem. Innym, nieobdarzonym przez los tak wspaniałym talentem, dają liczne rady i zwykłe, czarne szarfy. Są one znakiem, że ktoś coś próbuje, czegoś chce się nauczyć, ale daleka droga jeszcze przed nim. Na razie nie jest w stanie jaśnieć niczym gwiazda nad anielskim orszakiem, ale w przyszłości... Kto wie?
Chcesz się przekonać, na którą szarfę zasłużyłeś? Czy powinieneś jaśnieć nad innymi, czy może z zazdrością spoglądać na tych, którzy u góry tworzą swe arcydzieła w blasku platyny? Zgłoś się! Chętnie przyjmiemy Cię w bramach Raju:
http://raj-ocen.blogspot.com
Anieli chętnie przyjmą w swe szeregi braci i siostry (rekrutacja otwarta).