I kolejna część, teraz znacznie szybciej. ;)
abunai ^w^
Rozdział 22
Pain
ramieniem ubabranym krwią przesączającą się przez materiał koszuli zamknął
drzwi do helikoptera i odwrócił się. Zauważył, że wszyscy stoją sztywno w
wąskim przejściu między fotelami (tylko Sasuke opierał się o siedzenie, bo
zraniona noga uniemożliwiała mu stanie na baczność), nie ruszają się i gapią na
kokpit, jakby znajdowała się tam jakaś zjawa, czy coś równie przerażającego. I
znajdowała się, w istocie.
-
Mam was, moi drodzy – usłyszeli ton przesycony jakąś złudną, złowrogą słodyczą.
Nagato. Czerwone włosy wyraźnie odcinały od przeraźliwie błękitnego nieba z
nielicznymi szczytami koron drzew za szybą, na tle której stał. Jedna z dłoni
opierała się na zagłówku fotela obitego bordową skórą, w niej trzymał pistolet,
drugą trzymał się zagłówka fotela stojącego obok. Na nim siedział pilot, który
aktualnie podrywał helikopter do góry, przełączając kontrolki i ciągnąc za
ster. Po kilkunastu sekundach milczenia las znajdował się już pod nimi, śmigła
huczały tak głośno, że czuli ten głos nie tylko w uszach, ale jakby rezonował
na całe ich ciała.
-
Ale jak to? Jakim cudem ty tutaj jesteś, Nagato?! – wrzasnął Pain,
przekrzykując rumor.