I kolejna część. ;) Właściwie, co z przykrością stwierdzam, zbliżamy się do końca tego opowiadania. Dziękuję wszystkim komentującym i wszystkim czytającym - jesteście świetni! A tym czytającym, co dzisiaj mają za sobą pierwszy dzień szkoły, życzę samych dobrych godzin i mało upierdliwych nauczycieli. ;p
abunai ^_^
Rozdział 23
Neji
potarł czerwone ze zmęczenia oczy. Nieruchome, potężne ciało Madary spoczywało
na stole pod białym prześcieradłem podciągniętym aż po pierś. Był blady tak
samo jak ta pościel, kredowobiały. Obaj byli. Gdyby położyć ich obok siebie
nikt w życiu by nie zgadł, kto tutaj jest w gorszym stanie.
Płyn
fizjologiczny powoli sączył się przewodem do żył Madary, a aparatura, która
kontrolowała jego stan życiowy cicho szemrała. Madara leżał tak już od kilku
godzin, nieprzytomny, od kiedy to Neji uzupełnił mu spory ubytek krwi w
organizmie (stracił ponad litr!), zaszył ranę i modlił się, by ta jedna torebka
okazała się być wystarczająca. Oczywiście, kiedy tylko Sasza wróciła, mówiąc,
że pozostała tylko jedna torebka, Karolina wpadła w szał. Na początku złapała
Nejiego za gors koszuli, potrząsnęła z siłą, o jaką nikt nigdy by jej nie podejrzewał
i wykrzyczała prosto w twarz, że ma tę krew iść jak najszybciej załatwić,
ewentualnie oddać swoją. Alisa szybko ją od Nejiego odciągnęła i oddała w ręce
Evy, która wytłumaczyła jej, że jak Neji pójdzie szukać krwi, to nie będzie
miał kto zająć się zemdlonym Madarą. Zdenerwowana Karolina chyba uznała, że to
wcale niegłupie stanowisko i wybiegła na korytarz szukać ludzi, których mogłaby
na takowe poszukiwania wysłać. Szczęśliwie jednak, dzięki niewątpliwym
genialnym umiejętnościom Nejiego, ta torebka wystarczyła. No… chyba. Madara
nadal leżał nieprzytomny i wyglądało na to, że chyba będzie nieprzytomny
jeszcze dłuższy czas.