Uwaga!
Blog zawiera treści homoseksualne, przemoc oraz wulgaryzmy!
Jeżeli Ci to nie odpowiada, opuść bloga.
Wszystkich innych zapraszam do czytania :)

poniedziałek, 4 lutego 2013

"I hate everything about you" Rozdział 18


Po tych poprzednich długich odstępach z pewnością nie spodziewaliście się kolejnego rozdziału tak wcześnie. Ale jest. :D Mam nadzieję, ze Wam się spodoba, bo trochę się nad nim nasiedziałam z pewnego technicznego powodu - języka obcego, którego jest w rozdziale sporo. Fakt jest taki, że aktualnie w szkole mam niemiecki i angielski, a ten jezyk, którego w rozdziale jest najwięcej, tylko kiedyś dawno temu. Mam nadzieję jednak, że wielu błędów tam nie ma. xD
Wszystkie obcojęzyczne zwroty są przetłumaczone pod tekstem rozdziału - jak ktoś chce wiedzieć, co oznaczają, może zjechać tam i przeczytać znaczenie.
Miłego czytania,
abunai ^w^

Rozdział 18


- Sasuke… - szepnął Itachi w stronę brata. – Hej, Sasuke…
Brak reakcji ze strony młodszego sprowokował długowłosego do ukradkowego kopnięcia go. Tym razem zadziałało natychmiastowo.
- Ała! Czego chcesz? – warknął urażony.
- Bo ja… - zaczął niemrawo – chciałem cię przeprosić.
Mina Sasuke wyrażała ni mniej ni więcej żeby się wypchał ze swoimi przeprosinami. Ale starszy Uchiha postanowił się nie poddawać. Nie po to ledwo odzyskał brata, żeby teraz go stracić, do cholery!
- Sasuke, proszę posłuchaj mnie. Ja…
- Teraz ci się zebrało na przeprosiny? – krótkowłosy nie dał mu dokończyć. – Nie mogłeś mi od razu powiedzieć, tylko teraz jak jesteśmy w łapach jakiejś pieprzonej mafii?

 - Ej, tylko nie pieprzonej – wtrącił się Naruto. – Mimo wszystko jesteśmy kulturalnymi ludźmi.
Obaj bracia spojrzeli na niego, zastanawiając się czy to jakiś żart okolicznościowy, jednak woleli się nie odzywać. Mimo wszystko to blondyn trzymał broń, nie oni.
- A co miałem ci powiedzieć? – Itachi znów zwrócił się do brata. - Cześć, Sasuke, dawno się nie widzieliśmy, ale jestem twoim starszym bratem. Szkoda, że zabili naszych rodziców, ale ty na szczęście żyjesz. A tak przy okazji jestem dziwką – powiedział ironicznie. – Tak sobie to wyobrażałeś?
Nastała miedzy nimi chwila ciszy. W tym czasie Naruto i Jiraiya spojrzeli po sobie chcąc chyba wybuchnąć śmiechem.
- Nie, nie tak – odpowiedział w końcu cicho Sasuke. – Ale mogłeś mi jakoś dać znać, że żyjesz! Przez dziesięć lat myślałem, że nie żyjesz! Może zaraz się okaże, że rodzice też jednak gdzieś żyją, co?!
- Wyobraź sobie, że przez te dziesięć lat ja też myślałem, że nie żyjesz! – Itachi wybuchł. – Próbowałem cię szukać, ale nie miałem takich możliwości! Nawet sobie nie wyobrażasz jak się cieszyłem widząc cię wtedy, w szpitalu! Jak się dowiedziałem, że żyjesz prawie się popłakałem z radości. - W oczach długowłosego pojawiły się łzy a na ustach delikatny uśmiech. - Mój młodszy brat żyje i ma się dobrze.
Sasuke spojrzał na niego, nie wiedząc co powiedzieć. Z jednej strony był wściekły, że Itachi zataił przed nim prawdę i udawał kogoś innego, ale z drugiej znalazł brata. Już nie był sam na tym świecie. Kolejne słowa Itachiego jednak rozwiązały całą sprawę.
- Przepraszam, Sasuke – jego głos był cichy i pełen emocji – Za to kim jestem, za to że cię nie ochroniłem, za to że cię okłamałem. Za to, że nie byłem starszym bratem, na jakiego zasługujesz – zwiesił na sekundę głos.– Czy dasz mi szansę to naprawić?
- Ty jednak jesteś głupi – opowiedział Sasuke uśmiechając się lekko – nawet ja wiem, że bracia mimo wszystko, zawsze trzymają się razem, nie?
Itachi poderwał głowę i spojrzał w czarne tęczówki, w których teraz tańczyły radosne iskierki. Więc jednak nie wszystko stracone. Prawdopodobnie teraz przytuliłby brata, i targając go za włosy obiecałby jakiś wspólny wypad na mech. Niestety warunki w tym momencie panujące nie dość że nie sprzyjały takiej reakcji to na dodatek wręcz nie pozwalały. I opalony blondyn nie omieszkał tego skomentować.
- Hej, hej gołąbeczki. Koniec tej wzruszającej historii – zaśmiał się, a mężczyzna obok zarechotał obleśnie. – Może jeśli przeżyjecie to się poprzytulacie i pójdziecie na piwo.
W tym momencie podszedł do nich wysoki szatyn z dziwnymi czerwonymi tatuażami na policzkach.
- Szef już czeka w czerwonym – powiedział mierząc wzrokiem obu braci, dłużej zatrzymując się na Sasuke. A raczej na jego kroczu. I bynajmniej nie był to wzrok zapraszający na miłe “spotkanie” a raczej wygłodniały i pożerający. Kruczowłosy wzdrygnął się. Czy od teraz będzie miał do czynienia z samymi gejami, a jego cnota jest zagrożona?
- No to Uchiha – powiedział Naruto lekkim tonem – koniec wycieczki. I macie szczęście bo szefu ugości was w najlepszym pokoju. - Następnie odwrócił się do nowoprzybyłego chłopaka: - A ty, Kiba, nie gap się tak. Nie będziesz nam gwałcił kolejnego gościa. Przynajmniej na razie.
Przeszli jeszcze kilkanaście metrów, po czym otworzyły się przed nimi ogromne, zdobione roślinnymi ornamentami drzwi, choć może trafniejszą nazwą byłyby “wrota”, a oczom ukazał się kipiący luksusem czerwony salon.
Mimo tych zapierających dech w piersiach widoków, Itachi poczuł, jak po plecach przebiega mu zimny dreszcz. Na samym środku na czarnym, jedwabnym (Itachi był tego pewien) szezlongu siedział, a raczej półleżał ten mężczyzna. Poznał go od razu. To był Madara.
- Spljendor odebrał ci jazyk, malcziku[1]? – odezwał się aksamitnym głosem ten mężczyzna o ciemnych, niebezpiecznych oczach i długich, jedwabistych, kruczoczarnych włosach. Właściwie, był trochę podobny do niego i Sasuke, jak tak oględnie spojrzeć na nich wszystkich. Tylko w jego wąskich, węższych niż u Itachiego czy Sasuke, oczach było coś drapieżnego, coś krwiożerczego i groźnego, czego Itachi w skrytości ducha się bał. Kątem oka zauważył, że Sasuke też wstrząsnął dreszcz na widok tego mężczyzny. No tak, obaj go kojarzyli, to on był związany ze śmiercią ich rodziców, to z jego winy ich losy potoczyły się tak, a nie inaczej. To przez niego zostali rozdzieleni na lata, myśląc, że drugi z nich nie żyje!
- N-nie – zdołał wyartykułować, kiedy Naruto wcisnął mu pistolet w plecy, nagląc do wykonania kolejnego kroku w głąb pomieszczenia. Z każdym metrem Madara wydawał się tylko jeszcze bardziej przerażający.
- Tutaj stań, ani centymetr dalej, bo cie rozwalę – słowa Naruto sprawiły, że natychmiast się zatrzymał i stanął sztywno w miejscu. Bał się nawet wypuścić oddech, ciemny wzrok Madary paraliżował go – czuł się, jak… jak… Kiedyś na lekcji miał taki idiom niemiecki: wie ein Kaninchen vor der Schlange stehen[2] i ten nieodwołalnie wypłynął na wierzch jego myśli. Tak, czuł się właściwie dokładnie tak jak ten przysłowiowy królik stojący przed wężem, praktycznie skamieniały ze strachu.
- Da, więc ty Itachi?[3] – zapytał Madara, unosząc się lekko na szezlongu. Miał wschodni akcent, rosyjski albo ukraiński, Itachi nie mógł stwierdzić który, bo nigdy bliżej z rosyjskim nie miał do czynienia. Mówił zupełnie jakby sam był z Rosji lub jakby spędził w tym kraju co najmniej kilka lat i „zaciąganie” oraz wtykanie obcych wyrazów między słowa już mu zostało. – Ja dumaju, my nie widzielim się mnogo ljet. Pamiętasz ty mienja? Chyba niet [4] – zaśmiał się mężczyzna. Wyciągnął w górę szczupłą, białą dłoń i kiwnął nią. Kiedy nikt się nie poruszył, pstryknął jeszcze palcami i brwi nad dość długim, ostrym nosem zmarszczyły się. Groźnie. – No bystro, bystro!
Itachi nadal stał w zadziwieniu i osłupieniu, kiedy Naruto odsunął się od niego, schował broń do kabury na udzie i podążył prędko w stronę szezlonga mężczyzny. Zamiast blondyna teraz stanął za nimi ten Kiba z przedtem. Starszy Uchiha usłyszał jak ten chichocze i sam zacisnął zęby.
Naruto podszedł do mahoniowego sekretarzyka znajdującego się niedaleko szezlonga i wyciągnął z niego drogo wyglądające hebanowe pudełeczko. To zaraz podsunął Madarze pod rękę, otwarłszy uprzednio. Kruczowłosy mężczyzna pogrzebał chwilę w szkatułce i wyjął z niej cygaro.
- Kubińskije[5], Havana – powiedział, uśmiechając się. – Zwijane na bjedrach mołodych Kubinek. – Wyciągnął dłoń po raz kolejny i Naruto podał mu urządzenie, którym mężczyzna obciął końcówkę cygara. Schwycił hawanę za złotą obręczą i teraz wzrokiem domagał się zapalniczki od jasnowłosego. Ten zmieszał się, pomacał po kieszeniach, ale nie mógł znaleźć. Madara więc prychnął i mruknął do siebie: - Jobanyja zażygałka[6] – po czym sam sięgnął do kieszeni i wydobył z niej srebrną, potężną zapalniczkę. Podpalił cygaro, zaciągnął się i wydmuchnął gęsty dym nosem. Ten zaraz spowił jego twarz w swoim szarawym cieniu, tak że Itachi nie widział teraz jego miny.
Blondwłosy odsunął się, zamknął szkatułkę i schował ją do sekretarzyka. Itachi patrzył, jak  chwilę potem wyciąga z niego kryształową szklankę i nalewa do niej wódki, całkiem sporo wódki, i podaje Madarze do drugiej dłoni, tej w której nie trzyma tlącego się cygara.
- Więc ty Itachi – powtórzył znów Madara i napił się solidnego łyka wódki. Nawet się nie skrzywił, a chłopak raczej był pewny, że to nie była woda. – Ja nie dumaju, szto my kiedykolwiek gawarili z saboj. Szczerze mówiąc, ja nie dumaju także, szto ja kiedykolwiek gawaril z twaim bratem Sasuke. Na, bez znaczenija. Szto przywiało tebia tutaj?[7]
Itachiego aż zatrzęsło:
- Co MNIE tutaj przywiało?! Człowieku, to ty sam! Najpierw kazałeś mnie pobić, potem wysadziłeś ten cholerny burdel w powietrze, porwałeś nas i jeszcze pytasz, co MNIE tutaj przywiało?! Job twoju mać![8] – wrzasnął, używając jedynego rosyjskiego wyrażenia, o którym wiedział, że na pewno tak brzmi. I zaraz tego pożałował. Broń Kiby znalazła się przy jego skroni, a Naruto z drugiego końca pokoju, stojąc przy Madarze również celował w niego.
- Przeproś pana Madarę, ty kurwo – powiedział Kiba. – No, przeproś.
Madara, o dziwo, zachichotał. Dopił wódkę i szklankę odłożył na niewielki zgrabny stoliczek w stylu Ludwika XVI, ściągnął stopy z szezlonga i podszedł do Itachiego. Powolnym, niespiesznym krokiem. Kiedy znalazł się niecały metr od niego, stanął, wyciągnął obcinaczkę do cygar i powiedział:
- Kak ty nie będziesz wieżliwyj, eta twaj brat pożegna się z paluszkami, da? Szto ty dumajesz pa etamu powodu?

- Mój brat potrzebuje swoich paluszków bardziej niż ty swoich ludzi.
- Ah tak? A pacziemu to? - Madara spojrzał zaciekawiony na Sasuke, próbując dostrzec jakiś istotny szczegół ukryty w dłoniach młodszego bruneta.
- Bo będzie lekarzem! Już nawet ma praktyki! - Itachi dumnie wypiął pierś, dając tym samym znać jak bardzo się cieszy mając takiego uzdolnionego brata.
- Wrać? - przyjrzał się dokładnie twarzy Sasuke, aż w końcu uśmiechnął się szeroko. - A tak, ja slyszal, mój czelowiek coś wspominal. Hyuuga. Wy znajecie szto?
Sasuke spojrzał na niego przerażony. A więc jego profesor też był zamieszany w tą całą mafię?! Przecież mógł go już dawno zabić! I pewnie oblewał go cały czas dlatego, żeby móc go cały czas pilnować. Młodszy Uchiha nagle poczuł, że całe jego życie, okazało się jednym, wielkim kłamstwem. I było już mu wszystko jedno.
- Ja swoich ljudzie mam wszędzie, mołody Uchiha – Madara odwrócił się i wrócił na swoje miejsce na szezlongu. Rozsiadł się wygodnie wyciągając nogi przed siebie, włożył cygaro do ust i zaciągnął się nim głęboko.
- A ja mam dlja ciebja zadanie.


[1] Spljendor odebrał ci jazyk, malcziku? – Splendor odebrał ci mowę, chłopcze?
[2] wie ein Kaninchen vor der Schlange stehen – dosłownie stać jak królik przed wężem, znaczeniowo to być skamieniałym ze strachu
[3] Da, więc ty Itachi? – Tak, więc ty jesteś Itachi?
[4] Ja dumaju, my nie widzielim się mnogo ljet.  Pamiętasz ty mienja? Chyba niet – Myślę, że nie widzieliśmy się już wiele lat. Nie wiem, czy ty mnie pamiętasz? Chyba nie.
[5] kubińskije - kubańskie
[6] Zwijane na bjedrach mołodych Kubinek. | Jobanyja zażygałka. – Zwijane na udach młodych Kubanek. | Jebana zapalniczka.
[7] Ja nie dumaju, szto my kiedykolwiek gawarili z saboj. Szczerze mówiąc, ja nie dumaju także, szto ja kiedykolwiek gawaril z twaim baratem Sasuke. Na, bez znaczenija. Szto przywiało tebia tutaj? - Nie sadzę, żebyśmy kiedykolwiek rozmawiali ze sobą. Szczerze mówiąc, nie sądzę też, żebym kiedykolwiek rozmawiał z twoim bratem, Sasuke. No, bez znaczenia. Co cię tutaj sprowadza?
[8] Job twoju mać! – bardzo wulgarne rosyjskie przekleństwo, znaczeniowo: kurwa twoja mać
[10] Kak ty nie będziesz wieżliwyj, eta twaj brat pożegna się z paluszkami, da? Szto ty dumajesz pa etamu powodu? - Jak ty nie będziesz grzeczny, to twój brat pożegna się z paluszkami, hm? Co myślisz o tym?

6 komentarzy:

  1. Dość zrozumiale, choć momentami miałam problem z rosyjskim, gdyż uczę się niemieckiego. Potem przeczytałam przypisy. Ciekawe o jakie zadanie chodzi Madarze

    OdpowiedzUsuń
  2. Przeczytałem gdzieś ocenę Twojego bloga i mimo że opowiadanie zostało skrytykowane to pomyslałem że może mi się ono spodobać i rzeczywiście tak jest!Nie jeste idealne ale miło się to czyta.

    OdpowiedzUsuń
  3. Chcesz poznać opinię Twego bloga napisaną przez specjalistów? Zapraszam:
    http://dziennik-ocen.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  4. Witam.
    Na blogu www.oceny-legilimens.blogspot.com pojawiła się odmowa oceny Twojego bloga

    OdpowiedzUsuń
  5. Nominowałam Cię do "Versatile Blogger" :3

    ~~ http://pamietnik-yaoi-opo.blogspot.com/


    <3

    OdpowiedzUsuń
  6. Twój blog został nominowany przeze mnie do nagrody "Versatile Blogger Award ".

    OdpowiedzUsuń