Uwaga!
Blog zawiera treści homoseksualne, przemoc oraz wulgaryzmy!
Jeżeli Ci to nie odpowiada, opuść bloga.
Wszystkich innych zapraszam do czytania :)

niedziela, 17 marca 2013

"I hate everything about you" Rozdział 19

No, to, khm, nowa notka po kolejnej dziko długiej przerwie. ^^"
Miłego czytania mimo wszystko i dzięęęęki bardzo za komentarze. Bardzo miło mi przeczytać, że się Wam podoba. <3

Rozdział 19


Sasuke patrzył na niego z małym przerażeniem widocznym w jego czarnych jak smoła oczach. Bał się, że będzie mu kazał zabić brata, którego przecież całkiem niedawno odzyskał. Lub w ogóle, będzie musiał kogokolwiek zabić. A to było sprzeczne z jego powołaniem, miał ratować życia, a nie je odbierać.
- Ostatnio skazalie mnje, że mam rak pieczeni.
Itachi spojrzał na swojego brata mając nadzieję, że ten w jakiś cudowny, niewerbalny sposób, przekaże mu, co też takiego ma szef mafii. Pieczeń z raka? Nie ma jej z kim zjeść czy potrzebuje pomocy w przyrządzeniu?
Niestety, po minie Sasuke zrozumiał, że on też nie ma pojęcia o czym mówi Madara. Ten przeklęty rosyjski!
- Pieczeni? - spytał zdziwiony Sasuke. - Ja kucharzem nie jestem, przykro mi.
- Nie, nie, nie żarkoje! Rak pieczeni, ty nie wiesz co to jest?

Madara zapewne miał jakiegoś raka, ale czego, to Sasuke nie wiedział. Rosyjskiego nigdy się nie uczył i wszystkie pieczenie czy inne ruskie dziczyzny były dla niego wielką zagadką.
- Czy mógłby w końcu ktoś powiedzieć, co to za mięso ma wasz szef?! - długowłosy Uchiha wykrzyknął zdenerwowany. - Nie uważacie, że przydałby mu się tłumacz?
W odpowiedzi dostał tak mocny cios w głowę, że aż upadł na ziemię. Od razu poczuł jak czyjś ciężki but obija jego żebra. Dlaczego nie mógł trzymać języka za zębami?
- Uspakujtsie! Nic się nie stało, powiedzcie temu Uchiha, co to rak pieczeni. - pomimo jawnej obrazy, Madara wcale nie wydawał się być zły na Itachiego.
Nawet nie zauważył, kiedy czyjeś ręce podniosły go jednym ruchem i ustawiły pionowo. Zachwiał się nieznacznie zamroczony bólem, ale ustał samodzielnie na obydwu nogach.
- Rak wątroby, idioci. Pieczeni wam się zachciało, jeszcze czego. - prychnął Naruto, czyszcząc skrawkiem koszulki broń, którą bawił się od kilku minut.
Madara kiwnął głową Naruto i ponownie spojrzał na Sasuke.
- A skoro jesteś wrać, to możesz mnie zoperować.
- Ale ja nie jestem jeszcze lekarzem! - zbuntował się młodszy Uchiha. Miał dopiero praktyki, do prawdziwego lekarza mu jeszcze wiele brakowało.
- Nie obchodzi mnie to. Masz to zrobić i kaniec. - w głosie Madary słychać było, że odmowy nie przyjmie. Żadnej.
- Skoro znasz Nejiego, to dlaczego on tego nie zrobi? - to mogła być jedyna szansa na wymiganie się od krojenia szefa mafii.
- A przecież to nie chirurk! - Madara machnął ręką na Kibę, który wyszedł z sali. Wrócił po chwili, w jednej ręce trzymając szklankę napełnioną przezroczystym płynem, a w drugiej butelkę, ledwo napoczętą, owego płynu. Najprawdopodobniej była to wódka w najczystszej postaci.
- I ja też nie! - Sasuke był już zdesperowany. Nie mógł, po prostu nie był w stanie zoperować Madary. Nie miał bladego pojęcia o nowotworach, nigdy nie przeprowadzał operacji, nawet nie był obecny przy podobnej! Prawdopodobieństwo, że mężczyzna umrze mu na stole, było ogromne.
- Ale ty jesteś pahiszenny i masz robić to, co ja ci raskazuje!
- To może ktoś inny, bardziej doświadczony...? - młody brunet czuł, że i tak nic nie wskóra. Madara tak czy siak zmusi go do wykonania zabiegu.
- A po co ja mam wydawać dzjeńgi? Jak ty tego nie zrobisz, to twój brat mertwyj. Ty panimajesz?
Zagroził, dokładnie tak jak Sasuke myślał.
- A jak się zgodzisz, będziecie mogli pajci.
Spojrzał najpierw na swojego brata, który ciągle odczuwał skutki swoich wcześniejszych wybryków, a następnie przeniósł wzrok na Madarę.
- Dobra. Niech ci będzie. I tak nie mam innego wyjścia. - spojrzał mu prosto w oczy, mając jeszcze nadzieję, że ten zaraz wybuchnie głośnym, rosyjskim śmiechem i powie, że żartował. Nadzieja jest jednak matką głupich, a jak wiadomo, Sasuke był sierotą.
- Świetnie! Możecie się podgatowić, a ja zaraz zawołam moją cudowną, miećsiestra. Sasza!
W pomieszczeniu jakimś magicznym sposobem pojawiła się czarująca, całkiem wysoka brunetka. Ciemne włosy miała związane w wysoki kucyk, a szczerym, olśniewającym uśmiechem, zdobyła zaufanie każdej osoby obecnej na sali. Mimo swojego zawodu, ubrana była nie w biały fartuch, a zwykłe dżinsy i białą koszulkę. Stanęła obok Madary i opiekuńczym gestem położyła mu rękę na ramieniu.
- Sasza, jak malcziki będą gotowi, zaprowadzisz ich do właściwej komnatu.
- Zaraz! - przerażony Itachi spojrzał niepewnie na brata. - Ja też mam brać udział w tej... Operacji?!
- Da, kanieszna! - Szef mafii uniósł szklankę do ust i naraz wypił połowę zawartości. Nic dziwnego, że wyhodował sobie raka wątroby, pijąc takie ilości alkoholu.
Nim Itachi zdążył głośniej zaprotestować, bracia zostali wyprowadzeni z czerwonego pomieszczenia i zaprowadzeni przez Naruto do ciasnego, ponurego pokoju, w którym znajdowała się jedynie wielka, skórzana kanapa i szklany stolik.
Nie mając zielonego pojęcia, co ze sobą zrobić, chłopcy usiedli wygodnie, próbując przeanalizować wydarzenia z ostatnich godzin. Siedzieli w ciszy, każdy pogrążony we własnych myślach.
- On na serio, z tą operacją? - w końcu, to starszy brat przerwał milczenie.
- Tak mi się wydaje. Itachi, ja nigdy wcześniej nie kroiłem człowieka. Co będzie jak go zabiję? - Sasuke był przerażony. Nigdy nie uczył się jak wykonuje się takie operacje. Mało tego, nie miał nawet żadnego prześwietlenia, nic, co mogłoby mu pomóc w zlokalizowaniu nowotworu. Musiał działać na ślepo i zdać się na własną intuicję.
- Jeśli go zabijesz, tym samym zabijesz i nas. - Powaga w głosie Itachiego zwiększyła tylko panikę młodszego czarnookiego. - Postaraj się niczego nie spieprzyć.
- I ty też nie, braciszku - ostatnie słowo powiedział najbardziej złośliwie jak tylko mógł. - W końcu masz mi pomagać. Razem z tą całą Saszą.
Cisza, która zapadła między nimi, nie należała do przyjemnych. Można w niej było wyczuć napięcie pomiędzy braćmi, które w zaistniałej sytuacji, zamiast zmaleć, urosło do rozmiarów Mont Everest, albo nawet do powierzchni Rosji.
- Sasuke...? - Starszy Uchiha spojrzał na brata. - Przepraszam. Za to, w co cię wplątałem. Że ci nic nie powiedziałem. I ogólnie... Za to kim jestem.
- Na razie o tym nie mówmy. Mamy ważniejsze rzeczy na głowie, niż twoje kretyńskie pomysły.
Nie zaszczycając Itachiego nawet jednym spojrzeniem, szybko wyszedł z pokoju. Nie wiedział jednak, dokąd iść ani czy znajdzie drogę powrotną, wrócił więc do pomieszczenia.
- Idziesz? - zapytał stojąc w drzwiach. - Lepiej, żebyśmy się tutaj nie rozdzielali.
Starszy z braci wstał i razem wyszli w poszukiwaniu Saszy i sali operacyjnej.
Nie musieli długo szukać, przy drugim skręcie w lewo natknęli się na zwinną osobę w zielonym kombinezonie. Itachi od razu rozpoznał w nim swojego „znajomego”, Lee. Chłopak, znając powód ich obecności w posiadłości, wielce uradowany i przepełniony siłą młodości, zaprowadził ich prosto pod nos Saszy.
Dziewczyna uśmiechnęła się do nich, złapała każdego za rękę i zaprowadziła do sterylnego, białego pomieszczenia.
- Tam są fartuchy, a tutaj możecie umyć ręce - powiedziała pokazując po kolei to, o czym mówiła. - Ja za chwilę wrócę i będziemy zaczynać.
Chcąc nie chcąc, chłopcy sprawnie przygotowali się do realizacji zadania. Przerażeni i zestresowani, naciągnęli na siebie fartuchy, dokładnie w tej samej chwili, w której Madara wszedł do pokoju.
- Widzę, że jesteście już gatowi. - Madara zaczął rozpinać guziki koszuli, odsłaniając powoli umięśniony tors. A że był ciemnowłosym Rosjaninem, był to dość włochaty tors.
Po pozbyciu się ubrań, które mogłyby przeszkadzać Sasuke w pracy, ułożył się wygodnie na stole, który stał na środku pomieszczenia.
Po chwili w sali pojawiła się Sasza i wyciągnęła niezbędny sprzęt potrzebny do operacji. Podała szefowi narkozę, która niestety nie chciała zadziałać. Itachi rozważał już uderzenie Madary patelnią, kiedy ten, po 3 dawkach narkotyku, w końcu zasnął.
Sasuke podszedł do swojego pierwszego pacjenta, wziął nóż i delikatnie przeciął skórę. Miał nadzieję, że nie będzie tak źle jak mu się wydawało.
***
Było jeszcze gorzej. Do wątroby dotarł łatwo, ale odszukanie guza, a potem jego wycięcia już nie były takie łatwe. W międzyczasie Itachi go potrącił, niemal przeciął Madarze żyłę. Potem pacjent zaczął obficie krwawić. Krwotok udało mu się zatamować dopiero po kilkunastu minutach. I był przekonany, że Sasza tuż przed operacją wypiła co najmniej trzy kolejki czystej.
Z głębokim westchnieniem ulgi założył ostatni szew i poszedł się umyć. Miał nadzieję, że już nigdy więcej nie będzie miał okazji do wycinania jakiegokolwiek narządu w ciele człowieka. Zostanie pediatrą.
Po przeniesieniu Madary do sypialni, zostali odprowadzeniu do znanego już im pokoju z kanapą. Sasuke poinformował całą mafię, że ich szef powinien spać jeszcze przez kilka godzin. Wszyscy czekali w napięciu, szczególnie bracia Uchiha. Jeśli Madara się nie obudzi, oni sami mogą już się pogodzić z utratą życia. Godziny mijały powoli, nikt ich nie informował o stanie chorego i powoli zaczynali podejrzewać najgorsze.
Nagle drzwi otworzyły się z hukiem i do środka wpadł rozzłoszczony blondyn.
- Ty! - wykrzyknął podchodząc do Sasuke i przyciągając go do siebie. - Idziesz ze mną!
Zaskoczony brunet zdążył tylko wybełkotać coś niezrozumiałego i już był ciągnięty przez najróżniejsze pomieszczenia i korytarze. Itachi biegł za nimi starając się utrzymywać równą odległość. Musiał wiedzieć dokąd Naruto zabiera jego brata.
Ostatecznie znaleźli się w pokoju Madary. Blady mężczyzna leżał na łóżku i dalej był nieprzytomny. Każde krzesło zajęte było przez członków mafii, ktoś nawet siedział na podłodze.
Naruto puścił rękę Sasuke i odwrócił się patrząc mu prosto w oczy.
- Zabiłeś naszego szefa, a teraz my zabijemy ciebie.
Kurwa. Itachi nie mógł uwierzyć w to, co usłyszał. Ledwo co odnalazł brata, a ten już miał zginąć? I to z rąk tych samych ludzi, co ich rodzice? Nie chciał tego, nie teraz, nie po utracie Paina!
- Ale ja go nie zabiłem! - zaprotestował Sasuke. - On sam...
- On sam co?! - z każdą kolejną sekundą, blondyn był coraz bardziej wściekły. - Sam postanowił, że się nie obudzi?!
- No... Nie. - wyjąkał cicho Sasuke.
Wszyscy obecni w pokoju, oczywiście oprócz nie dającego znaków życia Madary, wpatrywali się uważnie w młodszego Uchiha. On sam, patrzył prosto w niebieskie oczy Naruto i czekał na jego kolejny ruch. Był jednak pewny, że nie będzie to nic miłego.
- Uchiha Sasuke, pożałujesz tego, już ja się tobą zajmę. Obiecuję ci to albo nie nazywam się Naruto Minatowicz Uzumaki.
Po tych słowach, po raz kolejny złapał Sasuke za rękę i pociągnął za sobą.
- To może być ostatni raz, kiedy widzisz swojego brata, Itachi - rzucił jeszcze, zanim oddalił się w sobie tylko znanym kierunku.
***
Przez cały dzień Itachi błąkał się po willi, nie mogąc sobie znaleźć miejsca. Sasuke zniknął gdzieś z Naruto i nie wiedział, czy jeszcze żyje, właśnie się wykrwawia, czy może zrelaksowany je winogrona. Sasza również gdzieś zniknęła, a była jedyną normalną osobą znajdującą się w tym okropnym miejscu. Chciał zabić czas i porozmawiać z nią, ale nie było jej w żadnym dostępnym dla niego miejscu w domu. Zapewne zaszyła się gdzieś w kącie i spijała wódkę z madarowych zapasów.
Nie zauważył nawet kiedy znalazł się pod drzwiami prowadzącymi do pokoju, w którym dalej leżał Madara. Uchylił lekko drzwi, żeby zajrzeć do środka i usłyszał fragment czyjejś rozmowy. Nie mógł rozpoznać po głosie, kto to był, ale nie przeszkadzało mu to w podsłuchiwaniu.
- Ale przecież go tutaj nie zostawimy! - Pierwszy głos zdecydowanie należał do jakiejś dziewczyny.
- A co, może chcesz mu wyprawić pogrzeb?! - Drugi głos, męski, był całkowicie pozbawiony emocji.
- Nie, ale... Coś trzeba z nim zrobić.
- Może go spalimy?
- Nie! Zapomnij, nigdy ci na to nie pozwolę!
Zapadła cisza. Rozmówcy pewnie dalej zastanawiali się, co zrobić z ciałem szefa.
- Nie mogę uwierzyć, że on nie żyje... - To znowu był głos dziewczyny. Czyżby to była jego kochanka?
Mężczyzna nie odpowiedział.
Nagle coś się stało, Itachi nie widział nic przez niewielką szparę w drzwiach, ale wyraźnie usłyszał okrzyki zaskoczenia.
- Ależ najdroższa! Ja żiwu! - Kruczowłosy sam nie mógł uwierzyć w to, co słyszał. A był pewny, że osobą, która przed chwilą się odezwała był Madara.
Wycofał się szybko mając nadzieję, że nikt nie zauważył jego obecności. Skoro Madara żył, to jego brat wcale go nie zabił! Czyli Uzumaki nie powinien nic robić Sasuke. Musiał jak najszybciej ich odnaleźć albo chociaż kogokolwiek, kto wiedział gdzie się znajdują. Zaglądał do każdego pomieszczenia, w każdy kąt i za każdą zasłonką, ale każde miejsce było puste. I nigdzie nawet najdrobniejszego śladu po Sasuke.
W końcu, zmęczony kolejnymi poszukiwaniami, wszedł do czerwonej sali. Jego oczom ukazał się Madara, który jak gdyby nigdy nic, siedział na szezlongu i opowiadał zebranym swoje przeżycia.
- Dali mnje dawkę kak dla loszadi. Patomu szto tak długo ja spal! - Wszyscy wybuchnęli głośnym śmiechem, z Madarą na samym czele.
Wtedy do sali wpadła niska, zaokrąglona dziewczyna. Jej długie, czarne włosy powiewały za nią radośnie. Miała na sobie czerwoną, lekką spódnicę za kolana i króciutką, bawełnianą bluzeczkę. Wyglądała zdecydowanie jak Kubanka. Pewnie ta od zawijania cygar.
- ¡Madarito! ¡Estás vivo! Madriuszka! Ty żiw! - wykrzyczała najpierw w swoim języku, a następnie w tym, który szef mafii zdawał się lubić najbardziej.
Po chwili rzuciła mu się na szyję, przytulając do niego mocno i płacząc ze szczęścia. Mężczyzna poklepał ją niezbyt delikatnie po plecach, mruknął coś do ucha, po czym odsunął od siebie. Kubanka kiwnęła głową uśmiechając się i wybiegła z pokoju.
W tym momencie Madara zauważył Itachiego.
- Uchiha. - Starszy mężczyzna wstał i zbliżył się do chłopaka. - A gdzie twój brat? Prieżnemu z Naruto?
Czyżby Sasuke dalej żył? Madara pewnie by mu powiedział gdyby było inaczej.
Nagle ktoś wpadł do sali. Jedną z tych osób był opalony blondyn, a drugą blady brunet. Naruto miał na twarzy szeroki uśmiech i był szczęśliwy jak nigdy, a Sasuke... Poza podartą koszulką, potarganymi włosami i rozciętą wargą, nie wyglądał najgorzej.
- Skoro już jesteśmy wsje, to możemy się zabawić! - Madara był bardzo zadowolony ze swojego pomysłu. - Wchodzicje!
Pierwszą rzeczą, którą zauważył starszy Uchiha były rude włosy. Potem kolczyki. Pain.
- Przepraszam, Itachi - powiedział Yahiko patrząc na czarnowłosego smutnym wzrokiem.

12 komentarzy:

  1. UUU operacja. Trochę poplątało to moje myśli, co do tego opowiadania, bo myślałam, że to inaczej się potoczy. Jednak potoczyło się tak i aż rozdział mnie rozbawił. Fantastyczny rozdział.

    OdpowiedzUsuń
  2. Rak Pieczeni... ROFL

    OdpowiedzUsuń
  3. Przepraszam że spamuję! Dzisiaj wysłałam 6 rozdział do Bety i w ciągu najbliższych dni znajdzie się na blogu. Chciałam tylko dać znać, że blog powrócił do życia :D

    W najbliższym czasie przeczytam ominięte przeze mnie rozdziały na twoim blogu :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Przeczytałam zaległości! :D Przepraszam, że nie zaglądałam, niestety w pracy byłam niemal 24h -.-
    Wracając do rozdziału / rozdziałów :)
    Zapewne już to pisałam ale kurczę, kobieto! Zaskakujesz mnie cały czas. Potrafisz chyba przewidzieć to czego czytelnik nigdy by nie pomyślał!
    Na przykład ten Rak Pieczeni! Boże! Ja tutaj myślałam, że powie "zabij" albo coś takiego. A tutaj nagle coś takiego :D

    Serce mi się ścisnęło a w oczach niemal miałam łzy gdy czytałam końcówkę rozdziału. T.T Za co, kurde, Pain przeprasza?! Co będzie dalej? Czy uratuje byłego pracownika i kochanka czy.... no... Aaaah! Aż się zdenerwowałam z niewiedzy!

    Wysyłam w twoją stronę wenę i pomysły - ammmmmmm.... - Czekam na kolejny rozdział :D

    OdpowiedzUsuń
  5. Witam, witam,
    zacznę od tego, trafiłam tutaj kilka dni temu, i w zasadzie to opowiadanie miałam zostawić sobie na święta, ale przeczytałam informację o bohaterach, więc postawiłam, że to jednak będzie „tryb przyspieszony”, a na dodatek przeczytałam rozdział 17 (zawsze czytam od środka), no i cóż rozdział mi się spodobał, Naruto gangster, a ja lubię takiego właśnie Naruto ;] Może w przyszłości, napiszesz kilka rozdziałów czegoś takiego, czyli Naruto wredny, zły gangster i biedny, skazany na jego łaskę Sasuke ;]
    Ale wracając do samego opowiadanie, czytałam z zapartym tchem, biedne rodzeństwo, rozdzielone i pewne o śmierci tego drugiego..., mam trochę takie wrażenie, że spotkanie Paina przez Itachi'ego wcale nie było takie przypadkowe. Co do hasła do telefonu, to od razu miałam wrażenie, ze właściwe to, właśnie jego imię... Tak właśnie podejrzewałam, że Orochimaru, to właśnie jest tutaj szpiegiem. Ciekawe co Naruto robił z Sasuke, bo podarta koszula (moja wyobraźnia szaleje). Czekam z niecierpliwością już na następny rozdział, no i masz w mojej osobie nową czytelniczkę...
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń
  6. Fajny blog!
    Będe czytać i komentować.
    Liczę na rewanż:
    http://mrocznalove.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  7. Super opowiadanie!!!
    Hehe.... rak pieczeni........xD
    Będę dalej tu zaglądać i komentować regularnie.

    OdpowiedzUsuń
  8. Koperta z pieczątką ZUS, PIS i USC.

    Z głębin R'lyeh macha do Was macką sam Wyelki Cthulhu! Z przyczyn technicznych, a ode mnie niezależnych (te paskudne gwiazdy, tfu, tfu!!!) ja sam nie mogę Was zje... zmackać, ale oto głoszę rozwiązanie wszystkich problemów! Ocenialnia Pomackamy, prowadzona przez moich zaufanych Przedwiecznych!

    Ocenialnia pomackamy.blogspot.com zaprasza każdego spragnionego porządnej, wyczerpującej oceny!

    OdpowiedzUsuń
  9. Witam,
    kochana kiedy dodasz następny rozdział? Powiadanie jest rewelacyjne, ponownie zaczęłam czytać od początku, i już nie mogę się doczekać nowego rozdziału. Jest wiele wspaniałych scen, śmiesznych, jak chociażby ten z rakiem pieczeni.. Mam nadzieję, że niebawem pojawi się nowy rozdział....
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń
  10. Także... to będzie długi komentarz ^^ ( a przynajmniej tak mi się wydaje ) Zaczęłam czytać wczoraj wieczorem, przed chwilą skończyłam i dochodzę do wniosku, że mi brakuje mi tej pięknej opcji kliknięcia na dole "nowszy post". Z pewnością zyskałaś kolejną stało czytelniczkę ;P Nie... żeby coś, ale... W takim momencie!? Akurat kiedy Pain ( <3 ) przybył xD Całość opowiadania jak dla mnie jest genialna, jako jedna z nielicznych wykorzystałaś motyw " złego Naruto " xD Cała ta historia, akcja, opisy, dialogi... no jakoś tak mi wszystko po prostu strasznie się spodobało. Jednocześnie juz od ok. 6 godzin non stop po głowie chodzi mi zdanie: " Jebanyja zażagałka " x.x mam nadzieję, że napiszesz coś już niedługo ^^ Jeszcze ta operacja przeprowadzona przez Sasuke 0.o Nie, żebym w niego nie wierzyła czy coś >^<' tyle miałam do napisania, a teraz nagle połowa mi uciekła... Trudno. Grunt,że Yahiko jest! xD Powodzenia i wgl ;D

    OdpowiedzUsuń
  11. Jaa kocham teraz to opowiadanie! Już dawno, oj bardzo dawno nie czytałam Yahiko/Itachi. A tu jeszcze napisane w takim stylu. Na prawdę świetne! Chciałam bym czytać dalej!

    OdpowiedzUsuń
  12. Witam,
    bardzo się cieszę, że rozdział się pojawił... trochę się rozjaśniła cała sytuacja, ciekawe jaką decyzję podejmie Itachi... Pain jest prawą ręką Madary, no cóż stracił jego zaufanie, bo nie wykonał rozkazu... dla braci to musiał być wielki szok, na temat tego czego się dowiedzieli z dokumentu.... Madara jest ich wujkiem...
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń