Hej, hej. Nowy rozdział co prawda z tygodniowym poślizgiem,
ale zawsze. ;p Troche mi smutno, że pod ostatnim były tylko 3 komcie, ale cóż,
mówi się trudno. Może to nie był Wasz najlepszy tydzień, czy coś. XD
Miłego czytania! ^w^
Rozdział 15
Pain zamarł. Itachi widział wyraźnie, jak rudowłosy
wstrzymuje oddech, aby po chwili wypuścić ze świstem powietrze. Nagle cały
nastrój szlag jasny trafił.
Czarnowłosy odsunął się od mężczyzny i skrzywił się
nieznacznie.
- Nie musisz mi odpowiadać tym samym. Przynajmniej jeszcze
tego nie oczekuję - stwierdził, na pozór lekkim tonem. Właściwie, to naprawdę nie
przejął się reakcją Yahiko. Z jednego, bardzo istotnego powodu. - Zwłaszcza, że
wiem, że odwzajemniasz moje uczucia.
- Itachi...
- Nie, nie wykręcisz się - powiedział pewnym głosem. Nie
miał zamiaru odpuszczać teraz, kiedy sam w końcu wyznał swoje uczucia.
Aczkolwiek nuta niepewności zagościła w jego sercu. - Powiedziałeś, że jestem
jak narkotyk. Miłość jest jak narkotyk, do diabła! - sapnął. Powoli emocje
zaczynały brać w nim górę nad zdrowym rozsądkiem. - Znam te słowa i wiem, co
znaczą! Do jasnej cholery, przeczytałem książki Paulo po kilkanaście razy! Znam
je na pamięć! Więc...
- Złudna interpretacja.
- Sam jesteś złudna interpretacja - warknął. Wiedział, że
nie powinien sobie pozwalać na tak wiele. Wiedział, że w każdej chwili Pain
może się zdenerwować i zmieszać go z błotem, skutecznie pozbawiając go złudzeń
o odwzajemnionym uczuciu. Ale był pewien, że Yahiko również go kocha! Nie tylko
po wypowiedzianych wcześniej słowach, ale również gesty, spojrzenie mężczyzny,
wszystko mówiło mu, że rudowłosy darzy go tym szczególnym afektem.
- Nie jesteś nikim szczególnym w moim życiu - powiedział
Yahiko, podnosząc się do siadu i skutecznie unikając wzroku czarnowłosego. -
Jesteś dziwką, Itachi. Moje słowa nic nie znaczą.
Złość błysnęła w oczach Uchihy, niczym czerwony pobłysk
opalizacji w czarnym opalu - jednym z najszlachetniejszych kamieni.
- Kłamiesz - czarnowłosy niemalże wypluł to słowo. Jego głos
wibrował od niechcianych emocji, które tworzyły mieszankę złości, zdradziecko
wkradającej się niepewności i rozgoryczenia. - Nie wiem, po co, ale kłamiesz!
- Nie.
- Kurwa - przeklął, chociaż strasznie nie lubił tego robić.
- Jak to nie?
- Nie kłamię - kontynuował Yahiko, wstając z łóżka.
Serce Itachiego zatrzymało się na moment. Przymknął oczy,
wzdychając lekko. A wraz z wypuszczanym z płuc powietrzem poczuł, jak jego
serce rozpada się na tysiące drobnych puzzli, których nie będzie w stanie sam
powtórnie ułożyć. Przynajmniej takie miał wrażenie. A jednak kilka elementów
układanki wciąż tkwiło na swoim miejscu, przez co nie porzucał wiary, w
odwzajemnienie swoich odczuć.
- Lepiej, żebyś przyzwyczaił się do myśli, że jesteś dziwką
i nie powinieneś oczekiwać jakichkolwiek uczuć. Zwłaszcza od swojego szefa. -
Słowa Paina z opóźnieniem docierały do umysłu czarnowłosego, który trawił je z
niesmakiem, próbując nie skupiać się na ich treści. Raniły, to prawda. Jednakże
onyksowooki nie mógł w nie wierzyć. Postawa Yahiko - sztywnie wyprostowane
plecy, wyraźnie drgające mięśnie, dłonie zaciśnięte w pięści i to, że nie
patrzył otwarcie mu w oczy - wyraźnie mówiła mu, że rudowłosy kłamie. - I im
szybciej to zrozumiesz, tym lepiej dla ciebie.
- Nie wierzę ci - szepnął.
- Itachi...
- Spójrz mi w oczy i powiedz, że nic do mnie nie czujesz! -
wrzasnął, do wciąż odwróconego plecami Paina. - Spójrz mi w oczy! - powtórzył,
nie doczekawszy się żadnej reakcji. Jego głos łamał się powoli, gdyż gardło
miał ściśnięte bez gamę różnorodnych emocji.
Jednak rudowłosy nie odwrócił się ku niemu. Zamiast tego w
leniwym pośpiechu rozpoczął wędrówkę po pokoju, zbierając swoje ubrania i
wciągając je na siebie.
A Itachi drżał tymczasem, szarpany szponami coraz bardziej
ogarniającej go rozpaczy. Pojedyncze łzy zaszkliły się w kącikach jego
niesamowicie ciemnych oczu, rozdygotane dłonie zacisnął na prześcieradle, na
którym siedział. Przełknął ciężko ślinę, próbując pozbyć się narastającego w
gardle ścisku, który niemalże zabierał mu zdolność mówienia. I patrzył. Z
nadzieją w sercu i rozbiciem emocjonalnym wypisanym na twarzy oczekiwał reakcji
swojego ukochanego.
Yahiko ubrał się. Stanął w końcu przed czarnowłosym i wbił w
niego fioletowe tęczówki.
- Nie - powiedział beznamiętnie, momentalnie spuszczając
wzrok. I wyszedł. Zostawiając Itachiego samego, pośród zmiętego prześcieradła i
burzy uczuć, które się w nim gotowały.
Jednak chłopak momentalnie się uspokoił.
W jego ciemnych oczach błysnęła determinacja.
- Co: nie? - zapytał otaczającą go przestrzeń. To nie była
odpowiedź. To nie oznaczało, że nie był kochany przez Paina. To tylko jeszcze
bardziej wskazywało na to, że rudowłosy kłamał, ukrywał z jakiegoś powodu
prawdę. Ale z jakiego?
Itachi musiał się dowiedzieć. Jeżeli rudy z jakiegoś powodu
nie mógł być z nim do końca szczery, to Uchiha nie spocznie, dopóki tego powodu
nie pozna. Zresztą i tak Yahiko musiał mu kilka kwestii wyjaśnić! Sprawę z
Sasuke, chociażby!
Wstał, owijając się ciasno prześcieradłem. Wręcz wściekłym
ruchem wytarł kształtujące się w oczach łzy. Nie, nie będzie ryczał. Nie pokaże
słabości. Znajdzie metodę, aby rudowłosy mu wszystko wyśpiewał albo nawet
poradzi sobie bez jego pomocy.
I wtedy los się do niego uśmiechnął.
Na szafce przy łóżku leżał błyszczący telefon Yahiko.
Itachi zastanowił się chwilę. Przecież to jego szansa! Teraz
albo nigdy. Jest tak blisko…
Podszedł powoli do szafki i sięgnął po telefon. Odwrócił
jeszcze głowę w stronę drzwi, by sprawdzić, czy Paina przypadkiem tam nie ma
(lub innego członka tej organizacji zwanej prestiżowym burdelem). Dla większej
pewności po prostu je zamknął. Rozejrzał się wokół w celu znalezienia
wszystkich części swojej garderoby. Pozbierał swoje ubrania i nałożył je na
siebie szybko, po czym schował komórkę Paina do kieszeni. Nie może ryzykować.
Nie teraz. Nie może jeszcze wpisać hasła, kiedy nie jest go do końca pewien, bo
zablokuje dojście i tyle z tego będzie. Tylko co zrobić, jeśli rudowłosy
zauważy brak swojego urządzenia? Potem się nad tym zastanowi! Jego żołądek
zaczął właśnie grać koncert życzeń i kruczowłosy postanowił najpierw coś zjeść.
Otworzył drzwi – nikt go nie podglądał. Uporządkował jeszcze swoje czarne włosy
i piękną twarz, odetchnął parę razy i zszedł na dół do jadalni, gdzie już
wszyscy rozsiadali się na swoich miejscach. Brakowało dwóch osób: Paina i
Orochimaru. Czyżby oni obaj… Nie, to niemożliwe – pomyślał onyksowooki i
pokiwał przecząco głową. Zasiadł do stołu i odgarnął swoje węglowe kosmyki za
ucho z gracją i spojrzał po zebranych. Wszyscy na niego patrzyli, lecz pod
wpływem jego wzroku odwracali głowy.
- Co jest do jedzenia? – spytał wyniośle i zerknął na
Deidarę, który właśnie wychodził z kuchni.
- Och, Itasiu! Już wszystko w porządku? Rosołek dzisiaj! –
zawołał topazowooki i podsunął kruczowłosemu miskę pod nos. Ten skrzywił się
nieco i spojrzał groźnie na „kucharza”.
- Nienawidzę rosołu. Przecież powinieneś o tym wiedzieć! –
krzyknął, wyraźnie zdenerwowany. Czy w tym burdelu nikt go nie rozumie?!
- Ale… ale ja… - wyjąkał siarkowowłosy i momentalnie jego
oczy zaszkliły się niczym dwa kryształy. Sasori westchnął i wstał od stołu.
Podszedł do swojego chłopaka i objął go od tyłu w pasie, patrząc obojętnym
wzrokiem na kruczowłosego.
- Itachi, nie wydziwiaj, po prostu zjedz. To ci dobrze
zrobi. No chyba, że sam wolisz sobie gotować? – spytał czerwonowłosy z lekkim
uśmiechem satysfakcji. Uchiha przełknął ślinę. Przecież wszyscy wiedzieli o
jego kulinarnym talencie… albo raczej o jego braku. No cóż, jak mus, to mus –
jak się nie ma, co się lubi, to się lubi, co się ma. Kruczowłosy odchrząknął i
kiwnął potakująco głową, po czym zabrał się za jedzenie zupy. Nie smakowała mu.
Jednak nie pokazał tego po sobie. Jadł z gracją i elegancją, której brakowało
tym wszystkim zebranym wokół niego. Deidara i Sasori zasiedli do swoich miejsc
i również zajęli się posiłkiem. Gdy czarnooki już zjadł, udał się do swojego
pokoju. Po drodze jeszcze planował wstąpić na chwilę do gabinetu Paina. Tylko
po co? Sam nie wiedział, po prostu chciał go zobaczyć. Jednak zanim nacisnął
klamkę, usłyszał rozmowę. Zdecydowanie był to głos Orochimaru.
- Kiedy zamierzasz mu powiedzieć? Jeśli ty tego nie zrobisz,
zrobię to ja, a wiesz, że wtedy efekt będzie zupełnie inny. Odwiedził cię
Nagato, prawda? Pamiętasz waszą rozmowę, nie, Yahiko? – oślizgły, zachrypnięty
i pełen satysfakcji głos tak bardzo w tym momencie przeraził Itachiego. Cofnął
dłoń, jednak przyłożył ucho do drzwi. Może Pain coś powie? Musi wiedzieć!
- Nie waż się tego robić. Jeśli mu powiesz, możesz być
pewien, że pożałujesz, Orochimaru – odpowiedział rudowłosy takim głosem, że
Uchihę przeszedł dreszcz.
- Jak wolisz – straszliwy głos znajdował się coraz bliżej
drzwi. To była ostatnia chwila na ucieczkę. Czarnowłosy szybko się zreflektował
i pobiegł do swojego pokoju. Nie wiedział, czy Orochimaru go zauważył. Już zresztą
nic nie wiedział. Czuł się przy nich wszystkich taki malutki, taki
niepotrzebny, niepoinformowany… Każdy coś wiedział, tylko on odstawał od grupy
i nie miał o niczym pojęcia. Czuł, jak do oczu znów cisną mu się mokre,
krystaliczne łzy. Jednak nie zamierzał płakać. Złapał telefon Paina w dłoń.
Teraz był wściekły. Nacisnął jakiś guzik, a na ekranie pojawiło się: „Podaj
hasło”. No dobra, tylko jakie hasło, do cholery?! – pomyślał Itachi i usiadł na
swoim miękkim łóżku. To musi być coś banalnego i zarazem trudnego do
odgadnięcia. Coś, o czym Pain wie, ale nikt inny nie ma o tym pojęcia.
Bawił się telefonem, podrzucając go w górę i łapiąc. Cały
czas myślał nad hasłem. Jedna, jedyna próba, a potem nie dość, że nigdy się nie
dowie, co jest w telefonie i czy są tam jakieś informacje dotyczące tej całej
tajemnicy, to jeszcze Pain będzie wiedział, że grzebał w jego komórce. I tak
już był na niego zły. Itachi nie chciał nawet myśleć, co by się działo, gdyby
rudy się zorientował, co właśnie próbował zrobić.
Jeszcze raz podrzucił telefon, tym razem wyżej. Urządzenie,
spadając, poleciało za bardzo w bok, trąciło lekko palce czarnowłosego i upadło
głośno na podłogę.
- Cholera! - Itachi zerwał się z łóżka i złapał telefon,
oglądając go dokładnie z każdej strony. Na szczęście przeżył upadek w całości i
bez żadnej ryski. Ta obudowa z Hello Kitty na pewno doskonale amortyzowała
upadki.
Opadł zrezygnowany na łóżko. Nie miał szans na zgadnięcie
hasła, nie znał Paina tak dobrze jak mu się kiedyś wydawało. Coś, o czym
wiedział tylko Pain i nikt więcej...
Nagle go olśniło! Yahiko! Jego imię! On sam poznał je
zupełnie przez przypadek, w szpitalu. Zawsze się przedstawia jako Pain, nie ma
mowy, żeby o prawdziwym imieniu wiedziało dużo osób.
Tym razem był bardziej niż pewny, że to odpowiednie hasło.
Wpisał ostrożnie każdą literkę i zawahał się na chwilę. Poprzednich kodów też
był pewien. Postanowił jednak zaryzykować i wcisnął klawisz zatwierdzajacy.
„Hasło nieprawidłowe. Pozostało prób: 2”
- Co?! - wykrzyknął zdziwiony Uchiha.
Z jednej strony załamał się tym, że kolejne hasło okazało
się błędne, ale z drugiej, miał jeszcze dwie szanse. A nie, jak wcześniej
myślał, ostatnią. Dało mu to niewielki cień nadziei na osiągnięcie celu.
Po raz kolejny pogrążył się w rozmyślaniu na temat hasła.
Miał wrażenie, że każdą możliwość już sprawdził, ale skoro dalej nie udało mu
się uzyskać dostępu do danych w telefonie, to musiało istnieć coś jeszcze.
Tylko co?
Potrzebował pomocy, jakiejś burzy mózgów, czegoś, co
nakieruje go na właściwy tor myślenia. Nie mógł jednak pójść do byle kogo,
tylko do kogoś zaufanego. Inaczej mógłby uprzejmie poinformować Paina o
niesubordynacji Uchihy. W całym burdelu była tylko jedna osoba, której ufał i
która jednocześnie nie będzie zadawała niewygodnych pytań. I właśnie ta osoba,
była w tej chwili na niego śmiertelnie obrażona.
Mimo to, wyszedł z pokoju i skierował swoje kroki do pokoju
Deidary. Stanął przed drzwiami i zapukał delikatnie.
- Dei? Mogę wejść?
Cisza.
- Dei, proszę... Wpuść mnie.
Dalej nic.
- Deidara, potrzebuję twojej pomocy - spróbował raz jeszcze,
tym razem używając najbardziej rozpaczliwego tonu na jaki było go stać.
- Spadaj, teraz to pomocy chcesz, un! - i poskutkowało.
Przynajmniej blondyn się odezwał, to już jakiś sukces. Teraz tylko pozostawało
namówić go jakimś cudownym, tajemniczym sposobem, by pozwolił wejść Itachiemu
do pokoju.
- Kupię ci wszystkie bananowe jogurty, jakie znajdę -
spróbował.
- Nie.
- Zjem każdą zupę, którą zrobisz.
- Nie.
Itachi zamyślił się na chwilę. Wiedział, że jest jedna rzecz,
której Deidara nigdy nie odmówi. I wiedział też, że później będzie tego bardzo
żałował.
- Pomogę ci z nowymi fajerwerkami. Kiedy tylko zechcesz.
I znowu zapadła cisza. Blondyn musiał się zgodzić, musiał!
- Wejdź. - W końcu padła odpowiedź.
Itachi uśmiechnął się szeroko i wszedł do niewielkiego
pokoju Deidary.
Chłopak siedział na łóżku i gapił się bezmyślnie w ścianę.
Widać było, że dalej jest obrażony na czarnowłosego.
- Wiedz, że robię to tylko dla mojej sztuki, un - prychnął,
nie patrząc nawet na Itachiego. - To w czym mam ci pomóc?
Uchiha usiadł na brzegu łóżka i wyciągnął telefon Paina z
kieszeni.
- Potrzebuję pomysłu na hasło do telefonu szefa.
Niebieskooki spojrzał na niego i wygiął pytająco jedną brew.
Widząc, że nie otrzyma żadnego wyjaśnienia, westchnął cicho i postanowił nie
zagłębiać się w temat. Itachi obiecał mu pomoc w testowaniu sztucznych ogni, za
to mógł zrobić wszystko.
- A próbowałeś już coś wpisywać?
Kruczowłosy wymienił wszystkie pomysły na jakie wpadł, a
które okazały się być błędne. Deidara wstał i zaczął krążyć po pokoju rzucając
przypadkowe słowa.
- Kawa. Herbata. Kolczyk. Telefon. Burdel. Jestem wredny.
- Ej! - Itachi oburzył się, słysząc ostatnią propozycję. -
On nie jest wredny!
- Tak, tak, wmawiaj to sobie, un. Idealizujesz go.
Uchiha postanowił tego nie komentować. Wiedział, że to
prawda, dla niego Pain był we wszystkim naj. I chociaż czasem zdarzało mu się
uświadamiać sobie wady rudego, to nigdy nie przywiązywał do nich specjalnej
wagi. A potem całkiem o nich zapominał.
- Kuchnia. - Wyliczał dalej Deidara. - Ból. Zazdrość.
- Orochimaru! - wykrzyknął nagle Itachi. Ostatnio bardzo
często widywał ich razem i jeszcze ta dzisiejsza rozmowa... Zdecydowanie
dzielili razem jakiś sekret. Bardzo możliwe, że był to nawet związek, w końcu
po tych dwóch mężczyznach można było spodziewać się wszystkiego. A nawet jeśli
to nie było odpowiednie słowo, to zawsze pozostawała mu jeszcze jedna próba.
Drżącymi rękoma po raz piąty wpisywał do telefonu hasło. Po
raz piąty nacisnął odpowiedni klawisz i...
„Hasło nieprawidłowe. Pozostało prób: 1”
- Moje pomysły były lepsze - powiedział Deidara patrząc na
komunikat wyświetlony na ekranie urządzenia.
- Twoje pomysły to tylko przypadkowe słowa. - Itachi spojrzał
zrezygnowany na uśmiechniętą twarz blondyna. Nie pomógł mu, zirytował go, a
telefon dalej był zablokowany.
- Ja chyba nigdy nie wpiszę dobrego hasła... - Brunet opadł
na łóżko, trzymając telefon w wyciągniętej ręce i wpatrując się w puste miejsce
na hasło.
- A co ci tak zależy? - Blondyn nie mógł już dłużej ukrywać
zaciekawienia. Po co Itachiemu dostęp do telefonu szefa? Co on takiego tam
ukrywa, że kruczowłosemu tak bardzo zależy, by poznać hasło? I w ogóle, to skąd
on miał ten telefon?
- A tak tylko... - zaczął Uchiha, dalej wlepiając wzrok w
podświetloną klawiaturę. - Zresztą, to nie twoja sprawa.
Deidara dalej krążył po pokoju, mamrocząc pod nosem
wszystkie znane sobie słowa. Próbował dopasować coś do charakteru Paina, ale
nic odpowiedniego nie przychodziło mu do głowy.
Uchiha powoli przesuwał palcami po klawiszach, przyciskając
niektóre z nich.
I.
Pierwsza literka już była.
T. A. C. H.
Kolejne cztery stały już na swoim miejscu. Jeszcze tylko
jedna.
I.
Wpisał swoje imię kompletnie nieświadomie. Tak bardzo
chciał, żeby to jego imię było hasłem. Nie żaden Nagato, Orochimaru czy nawet
Zetsu. On sam. Ale po tym, co usłyszał od Paina, tuż po wyznaniu mu swoich
prawdziwych uczuć, nie mógł na to liczyć. Wiedział, że rudy nie powiedział
prawdy, czuł to. Ale przecież Yahiko nigdy nie ustawiłby sobie jego imienia
jako hasło w telefonie. To nie było do niego podobne.
Dotknął kciukiem klawisz „usuń”. Pomarzyć zawsze można.
Nagle poczuł jak coś ciężkiego, co okazało się być lakierem
do włosów, wpada na jego ramię. Palec przesunął się na klawisz obok, a po
chwili, siłą rozpędu, przycisnął go mocno. Oczywiście, to nie był przypadkowy
guzik, tylko ten akceptujący hasło.
- Kurwa, Dei! Straciłem ostatnią szansę! - Czarnowłosy
wydarł się głośno na stojącego z niewinną miną blondyna.
„Klawiatura odblokowana”
Nowy komunikat wprawił Itachiego w niemałe osłupienie.
Wpatrywał się w komórkę z szeroko otwartymi oczami i nie mógł w to uwierzyć.
Może jednak coś mu się przywidziało? Zasnął, czy coś?
Po chwili ekran zgasł. Bez chwili namysłu, brunet wpisał
swoje imię po raz kolejny. Ze zdenerwowania zamknął oczy tuż przed
zaakceptowaniem wpisanego hasła. Otworzył i jego oczom ukazała się zwyczajna
tapeta, czerwone paseczki na czarnym tle. Na samym środku wielkie cyfry
układały się w godzinę: 19.47. A pod spodem, mniejszą czcionką, data, 24
października.
Wszedł w menu. Dalej był zdziwiony, że w końcu dostał się do
telefonu Paina.
Kontakty, wiadomości, galeria, moje pliki. Nie wiedział od
czego zacząć poszukiwania. Ani tak naprawdę czego szukać.
- Ja jebię - wymamrotał pod nosem.
Zaciekawiony Deidara pochylił się nad nim, próbując dojrzeć
to, co znajdowało się na ekranie.
- Co się stało?
- Hasło. Znam je. Udało się. - Nie odrywał wzroku od
urządzenia, cały czas wciskając jakieś guziczki.
- O. - Blondyn uśmiechnął się szeroko, szczerząc swoje
niezwykle równe, białe zęby. - Czyli nie dostanie mi się za ten lakier?
Tak myślałam, że hasło to imię naszego słodziaka. Uwielbiam te opowiadanie. Ciągle mnie teraz zastanawia to, co Pain ma do powiedzenia Itachiowi a o czym wie już ten gad Orochimaru. Mam nadzieje, że Itachi dowie się wszystkiego co wie a że Pain w końcu wyzna mu miłość.
OdpowiedzUsuńUwielbiam twój zarówno styl pisania i te opowiadanie, wręcz ubóstwiam i niecierpliwie wyczekuje kolejnej równie świetnej notki.
Oi :3 Informuję, że nominowałam Cię do "Liebster Award" --> http://everybody-is-selfish-yaoi.blogspot.com/2012/12/liebster-blog-award.html
OdpowiedzUsuńCześć, tu Asoka Kiraa z Krytyki Dla Odważnych. Twój blog był w wolnej kolejce i postanowiłam go przygarnąć… czy jesteś chętna na moją ocenę?
OdpowiedzUsuńTu morth z shiibuya(olimpianis). Jesteś chętna na moją ocen, czyli popełnienie samobójstwa? ;)
OdpowiedzUsuńOcenił jak już, lamo. Bój się.
OdpowiedzUsuńOł, przepraszam bardzo - moja głupota. :""D
UsuńPozdrawiam,
abunai
O najn! Przecież Oro to najseksowniejsza dupa w Naruto! To Oro powinien byc kochankiem Paina!
OdpowiedzUsuńJak mogłaś to zrobić *smuteczek* No i za mało jest scen sexu ... daj więcej :D Najlepiej całe orgie na Itachim tzn.: Pain go posuwa w dupe a Deidara w usta albo obaj w na raz posuwają go w dupe a jeszcze jakiś random akatsuki w usta :D O i to sa mocne wrażenia :D
Z przyjemnością informuję, że na blogu shiibuya.blogspot.com ukazała się ocena Twojego bloga. Mam nadzieję, że docenisz moją pracę i kulturalnie skomentujesz wpis. Pozdrawiam! Joł.
OdpowiedzUsuńTwój blog znalazł się w wolnej kolejce (raj-ocen.blogspot.com). Prosimy o wybór nowej oceniającej pod kolejką i przepraszamy za kłopot!
OdpowiedzUsuń