Uwaga!
Blog zawiera treści homoseksualne, przemoc oraz wulgaryzmy!
Jeżeli Ci to nie odpowiada, opuść bloga.
Wszystkich innych zapraszam do czytania :)

niedziela, 18 listopada 2012

"I hate everything about you" Rozdział 14

I rozdział kolejny! ;) Liczę, że Wam się spodoba, tym bardziej, że jest dłuuugi i, no, myślę, że całkiem ciekawy. ^w^

Rozdział 14


- Sasori, myślisz, że długo jeszcze będzie spał?
- Nie wiem, możliwe.
- Ale on już tak wiele godzin!
- Tak, wiem. Co ja poradzę?
- Ale czy to na pewno normalne?
- Wiele ostatnio przeszedł, więc pewnie tak.
- Sasori... A jeśli on nie żyje?!
- Dei, do jasnej cholery, uspokój się!
- Boże, jaki on jest blady, na pewno nie żyje!
- Przestań krzyczeć! Głowa mnie już boli od tych twoich jęków.
- W łóżku jakoś nie narzekasz!

Głosy stawały się coraz wyraźniejsze i głośniejsze. Zgadzał się z tym spokojniejszym, mniej denerwującym, jego też zaczynała boleć głowa. Chociaż to mogło być przez tę ciągłą utratę przytomności i ogólne osłabienie. Tak naprawdę powód był mu obojętny, chciał tylko ciszy.


- Nie, nie zostawię go! Ktoś musi przy nim być jak się obudzi!
- Przez te wrzaski pewnie zaraz to zrobi. Jeśli faktycznie nie umarł.
- Sasori, un! Nawet tak nie mów!
Jeszcze tylko trochę i otworzy oczy. Jeszcze chwilka i powie, żeby ten głośny, irytujący głos w końcu się zamknął.
- Kochanie, chodź, przyjdziemy za godzinę.
- Nie! Ja się stąd nie ruszam! Przynieś mi kocyk i kakao i ja tu zostaję!
- Ale Dei...
- Nie!
- Zamknij... Się. Do... Cholery!
Oba głosy ucichły. Itachi był szczęśliwy. W końcu mógł spokojnie odpocząć. I wyspać się.
- Sasoriii! Obudził się! On żyje!
Kurwa.
- Dei, ucisz się, proszę.
- Nie cieszysz się?! Jak możesz być taki... Bez serca?!
- Deidara, nie, tylko...
- Wynoś się! I żadnego seksu przez...
Nagła cisza tak zdziwiła Itachiego, że w końcu udało mu się otworzyć oczy. Obok jego łóżka stał Deidara, któremu łzy zaczynały spływać policzkach. Za nim stał Sasori i zakrywał mu usta dłonią, mając nadzieję, że to go w końcu uciszy. Udało mu się, ale nie na długo, zaskoczony Deidara ugryzł go mocno w rękę.
- Aaał! - wrzasnął z bólu Sasori. - Idioto, co ty robisz?!
- Czy możecie się w końcu zamknąć? Obaj?! - czarnowłosemu w końcu udało się zebrać wszystkie siły i głośno wyartykułować swoją potrzebę.
Tym razem poskutkowało. Umilkli i pełni skruchy stali, nie patrząc nawet na Itachiego. Deidara wziął ugryzioną dłoń Sasoriego w swoją i uścisnął ją delikatnie.
- W końcu. To teraz wyjdźcie. I niech nikt tu nie wchodzi.
Cicho wytoczyli się z pokoju, Sasori tylko lekko popychany przez Deidarę.
Wszyscy pracownicy Akatsuki, oczywiście oprócz Itachiego, siedzieli w kuchni. Niektórzy przy stole, inni na szafkach, jak komu było wygodniej. Deidara zajmował oczywiście honorowe miejsce na kolanach Sasoriego, który przytulał się do jego pleców.
- Myślicie, że powinniśmy mu powiedzieć? - zapytał cicho Kisame. Odkąd kilka godzin wcześniej Pain wrócił ze szpitala, a Itachi leżał nieprzytomny, chłopcy lekkich obyczajów nie wiedzieli, co ze sobą zrobić. Postanowili na jakiś czas zamknąć burdel i mieć nadzieję, że Pain nie będzie miał im tego za złe. Wpuścili tylko Kakashiego, on i tak tylko rozmawiał z Uchihą, a to mogło mu pomóc w dojściu do siebie.
- Painowi, że ktoś pobił Itachiego?
- Czy Itachiemu, że Pain wrócił?
Zapadła cisza. Każdy zastanawiał się, co będzie dla nich obu najlepsze.
- Pain i tak się dowie... - zaczął Hidan. - Można mu powiedzieć już teraz.
- Itachi pewnie będzie chciał od razu polecieć do szefa. Nikogo to chyba nie dziwi?
Każdy wiedział, że Uchiha darzył rudowłosego większym uczuciem, niż zwykły szacunek do pracodawcy. Itachi mógł to ukrywać, a chłopcy nie przyznawać się, że wiedzą, ale i tak każdy był świadomy tego, kto zajmuje miejsce w sercu czarnowłosego. No, każdy oprócz Orochimaru.
- Będzie zły, jak dowie się, że nic mu nie powiedzieliśmy. Bardzo. - Deidara objął ramieniem swojego ukochanego i wtulił twarz w jego włosy. Może i był wybuchowy i czasami go ponosiło, ale nie lubił, gdy ktoś krzyczał na niego. Szczególnie jeśli były to bliskie mu osoby.
- Dobra, postanowione. - powiedział Kisame głosem nie znoszącym sprzeciwu. - Ja mogę powiedzieć Itachiemu. Kto zajmie się Painem? Orochimaru?
Długowłosy uśmiechnął się i wyszedł z pomieszczenia, kierując się w stronę pokoju fioletowookiego. Chwilę później Kisame wstał i poszedł za nim, z tą tylko różnicą, że zatrzymał się przed drzwiami Uchihy.
W pokoju Itachiego, Kakashi uważnie wysłuchiwał historii bruneta. Lubił tego chłopaka i miał nadzieję, że nie pozostanie mu żadna trauma ani uraz psychiczny. Nagle usłyszeli ciche pukanie do drzwi. Czarnowłosy miał nadzieję, że to nie był Deidara, nie miał ochoty użerać się już dzisiaj z blondynem.
- Wejdź - powiedział na tyle głośno, by usłyszał go ten, kto tak bardzo chciał go zobaczyć.
W drzwiach pojawił się Kisame. Itachi zdziwił się na jego widok, ale niebieskoskóry był w tej chwili lepszy od niebieskookiego.
- Uh, cześć. Stało się coś? - zapytał, uśmiechając się przyjaźnie.
Kisame wszedł cicho do pokoju, próbując nie patrzeć na Itachiego. Rzucił okiem na Hatake, ale jego obecność nie przeszkadzała mu w tym, po co przyszedł. Przezornie stanął nieco z boku, by nie stać na drodze czarnowłosemu, gdy ten cudownie odzyska siły i pobiegnie do rudego.
- Pain wrócił. Jest u siebie.
I tak jak przypuszczał, Itachi wyskoczył z łóżka, trochę się przy tym zachwiał, ale szybko odzyskał równowagę i z prędkością światła pobiegł do ukochanego. Zaraz za nim podążył Kakashi.
- Czego? - Pain burknął niemiło patrząc w wężowe oczy Orochimaru.
Albo tabletki przestały działać, albo jego organizm zaczynał się do nich przyzwyczajać, bo każdego dnia był coraz bardziej podobny do starego Yahiko. Zatracał swoją dziecinność i prostotę, ale napalony dalej był.
- Itachi.
- Co z nim? - Jeśli zaraz usłyszy, że Orochimaru się z nim przespał, to coś mu zrobi. Itachiemu też.
- Został pobity. - Wężowy mężczyzna patrzył zafascynowany na reakcję Yahiko. Jak on się cieszył, że akurat jemu pozwolili przekazać tę wiadomość Painowi!
- Przez kogo?! Gdzie on teraz jest?! - Rudowłosy podniósł się z łóżka i już z niego wychodził, kiedy powstrzymała go silna ręka Sasuke.
- Proszę leżeć spokojnie i się nie denerwować. Jestem pewien, że pan... Eee... Ten pan, zaraz wszystko wyjaśni. - Młodszy Uchiha wepchnął Paina z powrotem do łóżka i otulił go kołdrą po sam nos.
Nagle drzwi otworzyły się z hukiem i do pomieszczenia wpadł Itachi.
- Pain! - krzyknął, rzucając się na łóżko rudego.
- Kakashi! - Sasuke przerażony patrzył jak poobijane ciało bruneta przygniata Yahiko. - Nie możesz tak się rzucać na pacjenta!
- Ale... Ja jestem tutaj - usłyszeli wszyscy, gdy w drzwiach stanął Hatake. Ten prawdziwy.
Itachi zamarł.
- A... On? - Sasuke wskazał ręką na czarnowłosego, który zawstydzony próbował schować się pod przykryciem Paina.
- Itachi...? - odpowiedział niepewnie Kakashi. Coś mu mówiło, że tak podobni do siebie, czarnowłosi mężczyźni, nie byli ze sobą do końca szczerzy. A na pewno nie ten starszy.
- Cholera - wymamrotał Itachi w poduszkę. - Wydało się.
- Co się wydało? – spytał Sasuke i spojrzał zdziwiony na czarnowłosego mężczyznę. – I…Itachi…?! – zawołał, a jego oczy stały się duże niczym dwa talerze. To imię tak dużo mu przypominało. Teraz wszystko układało się w całość. Ich podobieństwo, rozmowy, przeszłość… Tylko nie rozumiał paru rzeczy. Dlaczego mu nie powiedział? Dlaczego go tak oszukiwał? Jak mógł? Jego własny brat?! – Co… Co to ma znaczyć?! – krzyknął i zrobił parę kroków w tył, nadal patrząc na kruczowłosego. – Czyli ty jesteś moim…
- Bratem, Sasuke – dokończył Itachi i spojrzał smutno na młodszego czarnowłosego. Kakashi przyglądał się tej scenie z niemałym osłupieniem, natomiast Pain westchnął tylko, a po chwili stracił zupełnie cierpliwość.
- Czy moglibyście załatwiać swoje rodzinne sprawy gdzie indziej?! – wrzasnął i spojrzał wściekle na Itachiego, który odsunął się od rudowłosego i odwrócił wzrok.
- Ja nic z tego nie rozumiem! To pan też wiedział? Wszyscy wiedzieliście? – Sasuke powiódł wzrokiem po zebranych i natrafił na rozbawioną sylwetkę długowłosego mężczyzny, który wydawał się mieć wielki ubaw z tej całej sytuacji.
- Mnie proszę do tego nie mieszać – odpowiedział Orochimaru i zaśmiał się cicho. Kakashi natomiast podniósł ręce w obronnym geście. Był tak samo zdziwiony jak młodszy Uchiha i zupełnie nie rozumiał, dlaczego Itachi się pod niego podszywał.
- Ja nic nie wiem – powiedział szybko Hatake.
- No, może nam to wszystko wyjaśnisz, Itasiu? – powiedział długowłosy i uśmiechnął się oślizgle.
Czarnowłosy nie miał pojęcia, co robić oraz co powiedzieć. Już otwierał usta, gdy Sasuke go wyręczył i po prostu udał się w stronę drzwi. Stanął przy nich na chwilę i, nawet się nie odwracając, rzekł:
- Nie wierzę w to. Robicie sobie ze mnie jakieś kpiny! Wychodzę. Panie Itami, proszę pilnować zdrowia. Przyjdę jutro… Chyba – oznajmił i wybiegł z pomieszczenia. Orochimaru zaśmiał się znowu i również wyszedł, a w jego ślady poszedł Kakashi. Postanowił, że porozmawia z Itachim następnym razem o tym wszystkim. Uchiha został sam z rudowłosym. Miał ochotę płakać. To nie tak miało być. Miał świadomość, że kiedyś będzie musiał powiedzieć swojemu bratu prawdę, ale nie w taki sposób! Upadł na podłogę i schował twarz w dłonie. Gdyby tylko nie podejmował tak pochopnej decyzji, jak wybiegnięcie ze swojego ciepłego łóżka! Ale przecież jego ukochany wrócił, więc posłuchał głosu serca. Najwyraźniej przez ten swój delikatny organ zapomniał zupełnie o tym, że Sasuke ma przychodzić na domowe wizyty. Gdy już mu się wydawało, że jego życie legło w gruzach, usłyszał łagodny głos Paina:
- Itachi… wstań i podejdź do mnie.
Czarnowłosy trochę się zdziwił, ale wróciła mu nadzieja. W tej chwili potrzebował pocieszenia i to właśnie od rudowłosego. Podniósł się z zimnej podłogi i usiadł na łóżku kochanka. Ten przytulił go do siebie i zaczął głaskać po głowie.
- Nie martw się, to musiało się kiedyś stać – powiedział cicho fiołkowooki, a Itachi spojrzał na niego zszokowany.
- Wiedziałeś?! – zawołał czarnowłosy i odsunął się gwałtownie od silnych ramion swojego szefa. Zbyt gwałtownie. Siedział prawie na krawędzi, więc teraz jego delikatne pośladki spotkały się z nieprzyjemnie twardym podłożem. Syknął z bólu i wstał. Jednak nie miał zamiaru podchodzić do rudowłosego. Chciał wyjaśnień. Skąd on o tym wiedział? - Powiedz mi, Pain, wszystko!
- Wszystko? – spytał i odwrócił wzrok w stronę okna. – Nie musisz wszystkiego wiedzieć, Itachi. – Tym razem wypowiedział jego imię jakoś tak oschle, bez czułości. Ale czarnowłosego to nie zdziwiło. Wściekł się i odgarnął swoje smoliste kosmyki za ucho.
- Mylisz się – syknął, zupełnie jakby zapomniał, z kim rozmawia. Painowi nie spodobał się taki wyniosły ton. Nie z tych bladych, kuszących ust. Nie od jego podwładnego.
- Chyba troszeczkę się rozpuściłeś, kiedy mnie nie było, co, Uchiha? – powiedział rudowłosy i nagle znalazł się przed czarnowłosym, któremu mina momentalnie zrzedła. Pain schwytał mocno jego podbródek i brutalnie przekręcił go tak, by chłopak patrzył mu w oczy. Widząc strach w onyksowych tęczówkach, właściciel burdelu Akatsuki uśmiechnął się wrednie, po czym przyszpilił bruneta do ściany.
Itachi przełknął ślinę i odetchnął głęboko, przymykając oczy. Czuł ciepło Paina tak blisko siebie, jego zapach – męski i wyraźny tuż obok, oddalony tylko o milimetry. Oddech już na szyi – parzył. Gdyby Itachi mógł, odskoczyłby natychmiast, nie miał jednak zbytnio takiej możliwości – ciepłe i twarde wyćwiczonymi mięśniami ciało rudego przyciskało go do ściany.
Itachi zamrugał. Nie chciał ot tak po prostu poddać się Yahiko, nawet jeśli jego ciało bardzo tego pragnęło – tu było kilka kwestii do wyjaśnienia, tu nie było miejsca na to, nie teraz…
- Itachi – wypowiedział rudowłosy ognistym szeptem. – W szpitalu, wiesz, tak bardzo cię pragnąłem. Nie mogłem spać, tylko myślałem o tobie. I wtedy jak przychodziłeś i tak mi się stawiałeś byłeś taki… inny. Teraz tez jesteś inny.
- Co? – zdecydował się zapytać Itachi.
- Mniej… oczywisty. Bardziej męski. A wiesz – wymruczał rudowłosy – podobasz mi się taki bardziej, bardziej na mnie działasz. Jak to się mówi, każdy zakryty centymetr ciała, to o ten centymetr więcej dla wyobraźni.
Itachiemu nagle zrobiło się duszno; Pain mu mówi coś takiego…?
- Nie wspominając, że teraz, to wszystko naprawdę dobrze nam zrobi. – Dłonie fiołkowookiego pojawiły się na talii bruneta i przesunęły niżej, na pośladki.
- Na miłość boską, Yahiko! – krzyknął nagle Itachi, próbując mu się jakoś wyrwać. Nie mógł, nie umiał – nie chciał. Siła była za słaba, a chęci niezbyt wielkie. Ciało Itachiego z łatwością poddałoby się rudemu, ale jego umysł wciąż powtarzał, ze nie to teraz jest najważniejsze.
- Chcesz tego – stwierdził jego właściciel.
Chciał, istotnie.
- Chcesz na chwilę zapomnieć o tym wszystkim. O Sasuke, o tym co ci zrobili ci skurwiele, o których zaraz mi opowiesz i… o tym, czego ja ci nie powiedziałem.
- Powiedz mi teraz! – Zdeterminowane nutki zadrgały w głosie onyksowookiego. – Yahiko, musisz mi powiedzieć.
- Potem. Potem będzie czas na to wszystko, Itachi, na problemy i dramaty. – Pocałował go w szyję; puls na bladym kawałku odsłoniętej skóry nagle przyspieszył. – Teraz nie, teraz zapomnijmy o tym.
Oczy koloru ametystów wpatrzyły się uważnie w te koloru onyksów, Pain nadal przyciskał go do ściany, jakby oczekując odpowiedzi. Nie robił nic poza tym, tylko jego ciepłe ciało na jego, a za nim już tylko twarda ściana.
- Tak, Yahiko – zgodził się Itachi z westchnieniem. – Tak!
Zapach rudowłosego, jego dotyk, jego spojrzenie! Wszystkie bodźce pobudzały zmysły Itachiego. Paliły jego skórę, nęciły w jego głowie, niczym tornado niezrozumiałych emocji. A Uchiha chętnie poddał się wirowi, który jednym szybkim ruchem wymiótł z jego głowy wszystko, oprócz Yahiko, który właśnie wpatrywał się w niego przymrużonymi oczyma.
Itachi wyrwał dłonie z uścisku rudego z wściekłym warknięciem. W tym momencie nie rajcowała go bezczynność. Dlatego wplótł zaraz ręce we włosy mężczyzny i przyciągnął jego twarz, miażdżąc jego usta w brutalnym pocałunku, językiem smakując Paina, badając reakcje mężczyzny, który początkowo zaskoczony takim obrotem spraw pozostawał bierny. Jednak nie trwało to długo. Bo po krótkiej chwili przyciągnął Uchihe pewnie do siebie, chwytając i mocniej ściskając jego pośladki. Itachi korzystając z okazji, że Pain go podtrzymuje, owinął nogami talie mężczyzny, ocierając się o niego zmysłowym ruchem, jednocześnie przerywając pocałunek.
Oddychał ciężko. Oparł ciężko czoło o czoło mężczyzny, dysząc. I uśmiechnął się drapieżnie, gdy zobaczył, że rudowłosy również ma problemy z normalnym oddychaniem. Czarnowłosy przyssał się momentalnie do jego szyi, równocześnie niecierpliwymi dłońmi odpinając kolejne guziki painowej koszuli.
Jakimś cudem wylądowali na podłodze. Rudowłosy klęcząc, a Itachi, którego nogi wciąż ściskały talie fioletowookiego, na jego kolanach. Oderwał się od jego szyi, a starszy mężczyzna chwycił rąbki jego siatkowanej koszulki i jednym zdecydowanym ruchem ściągnął mu ją przez głowę.
Uchiha syknął, gdy w następnej chwili Pain zsunął go z kolan i przytrzymując go za ramiona, przygniótł go do podłogi.
- Wiesz - zaczął fioletowooki schrypniętym głosem. Nachylił się nad twarzą czarnowłosego. Itachi uniósł dłoń i dotknął policzka kochanka. I nieomal nie umarł z rozkoszy, kiedy Pain polizał jego palce. - Jesteś jak narkotyk - kontynuował rudowłosy. - Na początku odczuwasz euforię, poddajesz się całkowicie nowemu uczuciu. - Rude włosy musnęły policzek Itachiego, kiedy Pain rozpoczął językiem powolną wędrówkę po jego klatce piersiowej. Westchnął, kiedy zęby Yahiko skubnęły jego sutek. - A następnego dnia chcesz więcej. - Język stworzył wilgotną ścieżkę po płaskim brzuchu, aż do pępka, wokół którego zatoczył finezyjne koło. - I choć jeszcze nie wpadłeś w nałóg... - Ręce mężczyzny wsunęły się pod materiał spodni, podczas, gdy Itachi rozpływał się w uniesieniu, a coś na obrzeżach mózgu zaczęło analizować słowa Paina. Rudowłosy kolejnym szybkim ruchem pozbył się jego spodni wraz ze slipami. - To jednak poczułeś już jej smak i...
- Wierzysz, że będziesz mógł nad nią panować - dokończył nagle ze zdziwieniem czarnowłosy. To był... Nie zdołał dokończyć myśli, gdyż Pain ponownie zaatakował jego usta.
Całowali się, aż zabrakło im powietrza. Kiedy w końcu oderwali się od siebie, Itachi spojrzał Painowi w oczy. Zobaczył w nich płomień nie do ugaszenia i wiedział, że w jego oczach można było zobaczyć to samo. I możliwe, że odczuwał jeszcze skutki niedawnego urazu, czy to ten pełen pożądania wzrok ukochanego, ale poczuł w sobie, że koniecznie musi zrobić jedną rzecz. Nim zdążył się nad tym głębiej zastanowić, brutalnie zrzucił Yahiko z siebie i usiadł na nim. Teraz to on dominował.
Ugryzł rudego w ucho, jednocześnie badając jego wnętrze językiem. Palce czarnowłosego błądziły po całym ciele, zatrzymując się na sekundę lub dwie przy każdym napotkanym na swojej drodze kolczyku.
Najciekawszą reakcję zauważył, gdy bawił się kolczykami na sutkach. Były to małe kółeczka, które wziął do ust i zaczął ssać zachłannie.
- Ach… - wydobyło się z ust fioletowookiego. – Mocniej… - Itachi postanowił spełnić to życzenie.
Palce zakończone dosyć ostrymi paznokciami znaczyły ścieżkę, którą powoli od szyi zmierzały ku linii ciemnych bokserek. Delikatnie okrążały strategiczne miejsce, gładząc podbrzusze, uda oraz jądra. Ani razu jednak nie dotknął męskości Paina, ani tym bardziej nie wsunął ręki pod materiał. Taka mała zabawa.
W odwecie za drażnienie się, Yahiko chwycił nabrzmiałego członka Itachiego i zaczął go pocierać. Ten momentalnie wygiął się w łuk, ale nadal kontynuował to małe znęcanie się. W końcu rudowłosy nie wytrzymał.
- Weźmiesz go wreszcie do ręki, czy sam mam się zaspokoić? – warknął.
Onyksowooki uśmiechnął się przebiegle.
- Jak sobie życzysz, szefie – ostatnie słowo wypowiedział jakby z namaszczeniem, po czym ściągnął ostatnią część garderoby oddzielającą ich obu od rozkoszy.
Włożył sobie go do ust i zaczął ssać, lizać i całować, aż rudy nie zaczął się trząść z przyjemności, jaka została mu dana. Gdy poczuł, że jest już blisko spełnienia, wyjął męskość z ust. Ponownie pocałował Yahiko i wymruczał mu prosto w usta, które wcześniej oblizał.
- A teraz przypatrz się uważnie – wstał, a rudy spojrzał na niego z niezrozumieniem.
Itachi chwycił swojego członka i powoli i rytmicznie zaczął go pocierać. Palce lewej ręki lubieżnie zanurzył w czerwonych wargach, possał je chwilę, a następnie dotknął swoich sutków. Zobaczył jak w oczach Paina wybucha kolejny, jeszcze większy ogień podniecenia. Chciał go dotknąć, zagarnąć tylko dla siebie, ale długowłosy się odsunął pokazując, że teraz ma patrzeć. Nie dotykać.
Itachi przez chwilę bawił się swoimi sutkami, dotykając ich, szczypiąc je delikatnie i wykręcając. Odchylił głowę w tył i cichutko jęknął. Cholernie podniecało go to, że Pain patrzył na niego niezwykle pożądliwym wzrokiem, niemal go pożerając. Przesunął powoli ręką w dół, pieszcząc swój brzuch aż dotarł do najwrażliwszego miejsca w swoim ciele. Pochylił się nad Yahiko i spojrzał mu głęboko w oczy.
- Podniecam cię...? - wyszeptał mu prosto w usta, składając na nich delikatny pocałunek.
- Nie widzisz? - Pain spytał wskazując na swoją stojąca dumnie męskość.
Itachi uśmiechnął się przebiegle, prostując się przed nim przesuwając opuszkami palców po całej długości członka.
I wtedy Pain nie wytrzymał i rzucił się Itachiego przyciskając go do ściany i ocierając się swoim penisem o jego. Wpił się w jego usta i brutalnie wsunął język do ust bruneta. Itachi niezadowolony z tego obrotu spraw odepchnął Yahiko, który zachwiał się i po chwili usiadł na fotelu. Czarnowłosy zbliżył się do niego ponętnym krokiem, kołysząc biodrami.
Oh, jak on chciał go zdominować! W dniu, w którym odkrył, że potrafi być męski i bardzo mu się to podoba, chciał spróbować czegoś nowego w seksie. Usiadł mu na kolanach i pocałował namiętnie.
Jego nogi wspierały się o podłokietniki skórzanego fotela; materiał był chłodny w dotyku, co stanowiło ciekawe, kontrastowe doznanie w zderzeniu z tak gorącym, że niemalże parzącym ciałem rudego. Plecy Yahiko prawie całkiem przyległy do miękkiego fotela, kiedy Itachi wędrował ustami i dłońmi po jego ciele; po szyi, po szerokiej piersi, po umięśnionym brzuchu i biodrach, czy udach. Itachi objął ramionami szyję rudowłosego i nachylił się, przywierając ustami do jego warg, potem schodząc niżej, żeby zająć się stożkowatymi kolczykami tam umieszczonymi.
Dłoń sięgnęła do twardego już i nabrzmiałego członka rudego, Itachi poczuł jak ciało kochanka przechodzi nagły dreszcz, sam taki poczuł za moment, gdy gorący oddech Paina zagrał na skórze Itachiego i jego dłonie wyrwały się ku jego talii, by przyciągnąć go bliżej siebie. Mocny, pełen pasji uścisk wyrwał z ust Itachiego zaskoczone westchnienie.
- Itachi. – W tym jednym słowie Pain zawarł wszystko; namiętność, stanowczość i prośbę. Jego ładne fioletowe oczy z tak bliska wydawały się być nieco zamglone, a czerwone od pocałunków usta, rozchylone w zaproszeniu do kolejnego.
- Ja decyduję – powiedział Itachi głosem, który tylko z pozoru brzmiał pewnie; Itachi wewnętrznie już dawno temu się stopił, jak miseczka lodów na słońcu.
- Tylko nie mów teraz: „nie”.
Przyjemne pulsowanie w dole brzucha już dawno temu przesądziło sprawę.
- Nie powiem – zaśmiał się lekko Uchiha. Zrzucił nogi na podłogę, rozchylił szerzej, uniósł biodra wyżej i opadł. Jęknął gdy to zrobił, ten jeden mocny, prawie miażdżący ruch sprawił, że członek jego kochanka znalazł się w ciasnym wnętrzu bruneta.
Odchylił się w ramionach kochanka najdalej jak mógł, spojrzał na niego seksownie z tego oddalenia, ale Pain długo nie pozwolił mu się cieszyć widokiem takiego siebie – kiedy to Itachi ma nad wszystkim władzę i decyduje o każdym  najmniejszym ruchu i ich intensywności; kiedy to był właściwie zdany na łaskę Itachiego i tego co ten postanowi zrobić z tym wszystkim. Pain zaraz schwycił kruczowłosego za kark i przyciągnął do kolejnego już, prawie całkiem wysysającego oddech z ust pocałunku – Itachi był już przekonany. Znów uniósł biodra i opadł, nieomalże wciskając Yahiko w fotel.
Poruszał się coraz szybciej, wybijając szaleńczy rytm ich ciał. Nieziemska rozkosz obezwładniała ich obu. Żaden nie myślał o niczym więcej jak o powiększającej się coraz bardziej przyjemności, spowodowanej bliskością drugiego ciała.
Itachi po raz kolejny spojrzał w oczy Painowi i po raz kolejny zobaczył w nich ogień nie do ugaszenia niczym innym jak tylko spełnieniem. Sam czuł dokładnie to samo. Jęczał coraz głośniej, nie mogąc się powstrzymać. To był dziki, namiętny i coraz bardziej podniecający seks.
Czarnooki wbił paznokcie w silne i zarazem delikatne ramiona rudego, pozostawiając na nich czerwone ślady. Nim zdążył cokolwiek pomyśleć, ugryzł go w to miejsce. I w tym samym momencie poczuł jak członek Yahiko sięga jego prostaty. Zacisnął zęby, a w ustach rozniósł się metaliczny smak krwi.
- Ahhh… - jęknął rudowłosy, gdy delikatne dłonie owinęły się wokół jego, dotychczas pozostawionego samemu sobie, członka. Dłoń poruszała się szybko i zmysłowo, dając Yahiko dokładnie to, czego pragnął.
- Pain, ja… ja zaraz… – wyjęczał w usta ukochanego Itachi. Męskość kochanka teraz sięgała wrażliwego miejsca przy każdym pchnięciu.
- Wiem… ja… ja też zaraz dojdę… - odpowiedział mu, mrucząc gardłowo.
Czarnowłosy uniósł się i opadł na niego jeszcze dwa razy i w tym samym momencie obaj stoczyli się na krawędź rozkoszy. Doszli razem, krzycząc swoje imiona w przestrzeń.
Musieli chwilę odczekać, aż ich oddechy się uspokoją. W końcu Pain chwycił mocno Itchiego w pasie i wstał z fotela. Wyczerpany chłopak nawet nie zorientował się w zamianie ich pozycji. Yahiko podszedł do łóżka i położył się na nim wraz z Itachim.
Leżał i patrzył na nasycone ciało kochanka. Na powoli uspokajającą się klatkę piersiową, na delikatną, mleczną skórę, długie czarne jak smoła włosy i powieki, które skrywały teraz onyksowe oczy. Itachi był tak delikatną i kruchą istotą, że Pain nie wiedział jak do tej pory mógł z nim tak postępować. I w jednej chwili powróciły do niego obrazy z tamtej nocy. Już wiedział dlaczego. Ale teraz zastanawiało go, co powodowało, że chłopak cały czas wracał, że nie zwyzywał go i nie uciekł z Akatsuki. Przecież na pewno miał już wystarczającą ilość pieniędzy na normalne, samodzielne życie.
I w tym momencie przyszła do niego odpowiedź. A raczej udzielił mu jej sam czarnowłosy. Podsuwając się bliżej do Paina, przystawił malinowe usta do jego ucha i wyszeptał:
- Już dawno chciałem ci to powiedzieć. – jego głos był szczery i szczęśliwy. – Kocham cię, Yahiko.

3 komentarze:

  1. Ciekawe co odpowie Pain, pewnie nie przyzna się do swoich uczuć i po prostu go zrani. Mam nadzieje, że jednak nie zrani Itachiego. I że wszystko czarnookiemu ułoży się i z Painem i z Sasuke

    OdpowiedzUsuń
  2. Jak mogłaś? W takim momencie? Dlaczego? Teraz będę żyć w niepewności i będę się zastanawiać, co dalej...
    heh, mam nadzieję, że szybko dodasz nowy rozdział, gdyż iż, nie mogę się już go doczekać. Przeczytałam dzisiaj wszystkie rozdziały i zgłaszam się, jako Twoja nowa czytelniczka :) \

    `colour death

    OdpowiedzUsuń
  3. Kyaaaaa! Boże *.* Jestem taka ciekawa co zrobi Pain?! Po tym wyznaniu miłości... Jak on nie mógł się domyśleć, że Itachi pozostał w Akatsuki dla niego?! >.< Ślepota!
    Zauważyłam parę dziwnych, zbyt rozbudowanych zdań. Jak np. o tej dominacji. Czasami niedomówienia są lepsze od zbyt szerokiego opisu. Rozumiem, że chciałaś nam dokładnie zobrazować sytuację. Jednak to trochę spowolniło moje czytanie i ostudziło emocje. Albo to o tym ogniu - dla mnie za często opisywane w jednym rozdziale. Po trzecim razie nie robiło to już takiego.. 'wow, ale on musi być podjarany'.
    Nie piszę tego by Ci dokuczyć czy coś takiego. Broń Boże! Wciąż uważam, że cudownie piszesz i to coraz lepiej z każdym rozdziałem. Jednak wciąż zdarzają się... może nie błędy co... em... Nie wiem jak to nazwać -.-"
    Pozdro :* I czekam na kolejny rozdzialik :D

    OdpowiedzUsuń