Uwaga!
Blog zawiera treści homoseksualne, przemoc oraz wulgaryzmy!
Jeżeli Ci to nie odpowiada, opuść bloga.
Wszystkich innych zapraszam do czytania :)

piątek, 24 sierpnia 2012

"I hate everything about you" Rozdział 3

Rety, strasznie Wam dziękuje za tyle przemiłych komentarzy! Kocham Was! :D :***
I jednocześnie chcę bardzo przeprosić, że rozdziału nie było tak długo, wyjechałam na wakacje i jakoś nie miałam czasu, żeby przysiąść do pisania opowiadania. :( Mam nadzieję, że kolejne uda mi się opublikować prędzej. I że nadal będzie tak chętnie komentować. :D
Pozdrawiam i do następnej noci!
abunai niku

Rozdział 3

 

- Ale Pain - zawołał Itachi. - Przecież widzę, że coś zdecydowanie jest nie w porządku. Dlaczego mi po prostu o tym nie powiesz?
Pain nie odezwał się.
- Nie ufasz mi? To o to chodzi, tak? – Brunet nie mógł dłużej powstrzymywać swoich uczuć. - Nie ufasz mi, bo jestem tylko zwykłą dziwką. Bo tylko mnie pieprzysz i pozwalasz mnie pieprzyć innym?
- Nie wiem, jak wysokie musisz mieć mniemanie o sobie, Itachi. Przecież ty jesteś tylko zwykłą kurwą – odpowiedział mu rudy. – Do tego nawet niespecjalnie ekskluzywną. Nie rozumiem, czemu chcesz, żebym traktował cię inaczej.

Itachiego zatkało. No tak, Pain w sumie miał rację. Nigdy nie dostał przecież nawet najmniejszego znaku, że mógłby myśleć inaczej. Ale mimo wszystko zabolało. Zabolało jak diabli.
- W takim razie udam się już do siebie, szefie – Uchiha mocno zaakcentował ostatnie słowo.
Nie zwlekając, odwrócił się na pięcie i wyszedł z pokoju. Gdyby spojrzał jeszcze na fioletowookiego, zobaczyłby przygarbionego zmęczonego człowieka, z oczami pociemniałymi smutkiem.
Itachi rzucił się na łóżko, a alabastrowe poduszeczki, jakie były na nim poukładane, aż podskoczyły. Kruczowłosy wtulił swoją bladą twarz w jedną z tych poduszek, wzdychając ciężko. Rudowłosy po raz kolejny pokazał, gdzie jest jego miejsce - na podłodze. Bo był najniższą warstwą społeczeństwa. Tak bardzo chciał być w końcu wolny, ale z drugiej strony odpowiadało mu to zniewolenie, trwanie przy boku Paina.
Wstał z łóżka i podszedł do swojej torby, w której znajdował się jego nowy zakup - książka. Wyciągnął przedmiot i przesunął palcami po nazwisku autora.
Lubił wczytywać się w książki Coelhy, zapominał wtedy o całym świecie. Czasem czuł się nawet tak, jakby autor go rozumiał.
- Bo mnie rozumiesz, prawda, Paulo? - zapytał się Itachi, siadając na łóżku i zaczął czytać.
Itachi wciągnął się w treść tak bardzo, że nie zauważył upływu godzin. Wyciągnął nawet z kieszeni swój czerwony długopis, aby zaznaczyć w nim fragmenty wyjątkowo łapiące go za serce. Zdawało mu się, że Coelho mówi wprost do niego. Był taki mądry...! Czarnooki poczuł, jak jego chęć do życia powoli wraca, a mały promyk nadziei zagląda przez to małe okienko, jakim była ta książka. Poczuł, że to jest wskazówka, na którą czekał tak długo - że chce przeżyć swą Własną Legendę tak, jak Santiago przeżywał swoją. "Bo los pragnie, byś spełnił swoją Własną Legendę" - szepnął Coelho z kart książki. Uchiha natychmiast podkreślił to miejsce, czując, jak jego serce zaczyna nieco mocniej bić.
"Nikomu nie wolno drżeć przed nieznanym, gdyż każdy jest w stanie zdobyć to, czego pragnie, i to, czego mu potrzeba." - przeczytał kilka razy. Czy to mogło oznaczać, że powinien...? Nie, przecież Pain jasno dał mu do zrozumienia, że niczego od niego nie chce. Głęboki ból znów odezwał się w jego sercu, ponownie więc wrócił do czytania książki.
"- Dlaczego mam zatem słuchać serca?
- Bo nie uciszysz go nigdy. I nawet gdybyś udawał, że nie słyszysz, o czym mówi, nadal będzie biło w twojej piersi i nie przestanie powtarzać tego, co myśli o życiu i o świecie." - przeczytał. Jego serce znów odezwało się nieco mocniej i niemal wyskoczyło mu z piersi, kiedy przeczytał kolejną złotą myśl.
"Bo w oczach tkwi siła duszy."
I dzięki temu już wiedział, co zrobić. Jeśli istnieje jakikolwiek sposób na poznanie prawdziwych uczuć Paina, to jest to właśnie to. W końcu Coelho nie mógł się mylić. Z książką przyciśniętą do piersi, Itachi zamknął oczy i po raz pierwszy od wielu dni na jego twarzy zagościł delikatny, nieśmiały uśmiech.,
Podszedł do niewielkiej półeczki, która wisiała naprzeciwko łóżka, i przyjrzał się książkom, które tam stały. "Weronika postanawia umrzeć", "Pielgrzym", "Piąta góra". Spojrzał na "Alchemika", ostatni raz pogłaskał okładkę i z niewielkim uśmiechem odstawił ją tuż obok "Czarownicy z Portobello". Tak, Paulo Coelho był zdecydowanie jego ulubionym autorem. Nikt tak nie trafiał do jego serca ani nie rozumiał go tak jak on. Żaden Dostojewski, Dickens czy Szekspir nie dorastał mu do pięt.
Onyksowooki ziewnął jak lew, przeciągając się i wyciągając ręce do góry. Zrobił kilka skłonów do przodu, a potem w bok. Następnie wykonał małą serię przysiadów, brzuszków i pompek. W jego zawodzie trzeba być cały czas w dobrej kondycji, czarnowłosy nigdy nie odpuszczał sobie jedenastu minut ćwiczeń rano i wieczorem.
Niewielki zegar z kukułką wybił właśnie godzinę 2 w nocy. Przez Coelho całkowicie stracił poczucie czasu, a przecież musiał się wyspać, by następnego dnia, już z samego rana, wprowadzić w życie plan, który miał mu pomóc w zdobyciu serca Paina.
***
Itachi obudził się o dziewiątej, wtedy kiedy zadzwonił budzik. Otworzył zaspane oczy i wpatrując się w sufit, pomyślał o tym, co wczoraj postanowił. Zdobyć serce rudego, jak optymistycznie i prosto brzmiało to wczoraj! Słuchaj serca, tego skalanego brudnym seksem serca. Tego, które dawno zostało zranione przez los i ukarane utratą rodziny z powodu mafijnych rozgrywek. Tego samego, które teraz ścisnęło mu się na myśl o swoim młodszym bracie. Itachi zacisnął oczy, nie pozwalając, aby perliste łzy wypłynęły zza jego okolonych długimi, kruczoczarnymi rzęsami powiek. Jedna samotna łza znalazła jednak drogę do wyjścia i spłynęła po porcelanowym policzku aż na amarantowe poduszki.
Sasuke… wtedy byli jeszcze dziećmi, na miłość boską! To było nieludzkie, tak ich potraktować. W jednej chwili podniósł się do siadu, błyszczące ciemne pukle opadły na jego twarz i otarł łzę. Nie może teraz pozwolić na załamanie. Musi żyć dalej, nie skupiać się na przeszłości. Musi żyć dla swojego lepszego jutra.
- Gorzej przecież już nie trafię – powiedział do siebie i wstał. Zawahał się, czy nie wydobyć spod deski w podłodze puszki, w której miał schowane zdjęcia swojej rodziny, w tajemnicy przed wszystkimi, ale ostatecznie zrezygnował. To go tylko bardziej rozklei. Nie może iść do pracy z popuchniętymi oczami, płaczu nie zakryje nawet najlepszy makijaż.
W łazience napuścił wody do wanny i wykonał poranne czynności.
Gdy już obmył swoje ciało, ubrał się i przypudrował twarz, zszedł na śniadanie. Tak jak zwykle na stole czekały tosty oraz szeroki wybór dodatków do pieczywa. Wszyscy zaczynali o jednej porze, więc nie było sensu, aby każdy przygotowywał sobie posiłek sam. Codziennie śniadanie przyrządzał ktoś inny, z wyjątkiem Itachiego. On zajmował się zmywaniem, tak było dla wszystkich bezpieczniej.
Usiadł na krześle przy dużym stole i zaczął robić sobie kanapki. Po jego lewej stronie siedział Kisame, dość tajemniczy chłopak, którego hobby była hodowla rybek. Po prawej zaś przysiadł Hidan, który podał mu poranną kawę.
- Dzięki – powiedział brunet do kolegi.
Mimo że Hidan miał zaledwie dwadzieścia dwa lata, to już całą głowę okalały mu siwe włosy. Mówił, że ma to po ojcu. Uchiha nawet go lubił, ale czasami kolega mówił zbyt głośno, żeby nie powiedzieć, że krzyczał.
- Jak tam Itachi-senpai, dzisiaj masz wizytę gaduły, prawda? – Czarnooki poderwał głowę znad gazety, żeby spojrzeć na Tobiego. Był on najmłodszy z całego zespołu, ale paradoksalnie najdłużej siedział w tym zawodzie. Całkiem fajny, żywiołowy młodzieniec.
- Tak, dlatego chciałbym was poprosić, żebyście troszkę pospieszyli się z jedzeniem, skoro muszę jeszcze pozmywać. Nie chcę, żeby Kakashi zbyt długo czekał.
Kakashi Hatake był dość nietypowym, stałym klientem. Zanim przechodzili „do rzeczy”, lubił sobie pogadać. O pogodzie, o samochodach, książkach czy muzyce. Dodatkowo za każdą godzinę rozmowy płacił dwa razy tyle, co za godzinę seksu. Tak więc dwa razy w tygodniu Itachi spędzał praktycznie całe przedpołudnia z nim.
- Nie ma sprawy, Itashi-senpai – zgodził się bez mrugnięcia okiem Tobi. Po czym wstał i krzyknął na całą jadalnię – No! Ruszać dupki, dziewczynki. Nie mamy całego dnia na żarcie! – Tobi lubił być też bardzo bezpośredni.
Mimo zachęcających słów Tobiego, wszyscy pracownicy Akatsuki dalej ociągali się przy spożywaniu porannego posiłku. Najmłodszy z nich musiał co chwila pokrzykiwać i zagrzewać ich do szybszego działania, dokładnie tak jak trener koszykówki czy piłki nożnej. W końcu zniecierpliwiony Itachi wyrwał, siedzącemu najbliżej zlewu, Kakuzu talerz i wyrzucił go z jadalni. Widząc agresję powoli budzącą się w czarnowłosym, pozostali czym prędzej dokończyli jeść to, co im zostało, i nie patrząc nawet na Itachiego, pobiegli do pracy.
Uchiha zmywał właśnie przedostatnią szklankę, gdy usłyszał, że ktoś wszedł do pomieszczenia. Nie zwrócił na niego większej uwagi i dalej pucował lśniącą już szklankę. We wszystkim, co robił, musiał być perfekcyjny. Nie mógł pozwolić na to, by choć maleńka plamka po herbacie została na naczyniu.
- Jeszcze nie w pracy? - usłyszał chłodny głos Paina.
Itachi podskoczył przestraszony, a mokra szklanka wyślizgnęła mu się z ręki i upadła na podłogę rozbita na wiele malutkich kawałków.
- Pain! Przestraszyłeś mnie!
Rudowłosy w milczeniu patrzył na jednego z najlepszych pracowników burdelu. Jego twarz nie wyrażała żadnych uczuć.
- Lepiej szybko posprzątaj i idź zarobić na to, co zniszczyłeś - po tych słowach Pain odwrócił się i wyszedł, zostawiając zdezorientowanego Itachiego samego z rozbitą szklanką.
Kruczowłosy bezradnie spojrzał na kryształowe odłamki szklanki, które rozsypane na posadzce tworzyły piękną, migotliwą, ale i ułudną pułapkę. Pozostawienie szkła tak na środku kuchni mogło okazać się niebezpieczne, więc czarnooki szybko posprzątał bałagan. I ruszył na piętro, gdzie w jednym z pokoi czekał na niego już jego stały klient.
Kakashi Hatake był dość samotnym wykładowcą na tutejszym uniwersytecie. Z ich rozmów wynikało, że nigdy nie związał się z nikim na poważnie, bo ciężko było mu zaangażować się w poważny związek, kiedy nie trafił na osobę, która wystarczająco mocno zawładnęła jego sercem. Do tego Kakashi miał wymagania, dość restrykcyjne i raczej trudne do wypełnienia przez dowolnego mężczyznę. Elokwencja, inteligencja, uroda i wierność, ciężko było spotkać kogoś takiego, więc Kakashi, będąc już spokojnie po trzydziestce, pozostawał zatwardziałym singlem oraz częstym klientem w burdelu Akatsuki. Tutaj szczególnie upodobał sobie Itachiego, który nie dość, że należał do najpiękniejszych i najlepszych prostytutek w domu publicznym Paina, to jeszcze był wystarczająco oczytany, by poprowadzić z Hatake konwersację na całkiem zadowalającym poziomie.
Kruczowłosy westchnął, otwierając drzwi, i przedarł się przez fioletowy woal zasłaniający wejście. Stanął przed Hatake, który siedząc na krześle, oczekiwał na jego przyjście.
Kakashi łypnął na niego groźnie, po czym uśmiechnął się bardzo zbereźnie jak taki stary, niewyżyty facet. Itachiemu przeszedł mrożący krew w żyłach dreszcz po plecach.
- C-coś się stało, Kakashi? – Czarnowłosy cofnął się o krok.
- Nie, czemu? - Kakashi nie bardzo rozumiał, o co mu chodzi.
- No bo tak się skrzywiłeś na mój widok. A raczej wyglądałeś jak niewyżyty facet.
- Co? Nie, nie! – mężczyzna szybko zaprzeczył. – Wczoraj miałem ciężki dzień na uczelni, potem kumpel zrobił imprezkę, no i trochę popiłem, a teraz łeb mi pęka.
Itachi jakby odetchnął z ulgą. W ogóle nie wiedział, czemu się tak przestraszył, przecież dobrze wiedział, że jego klient nic mu nie zrobi.
- No to opowiadaj, co tam się działo na imprezce, skoro taki abstynent jak ty tak zabalował. – Onyksowooki nie mógł powstrzymać uśmiechu, który cisnął mu się na usta.
Z Kakashim zawsze czuł się tak swobodnie. Czemu nie może spędzić życia z kimś takim jak on, tylko zakochiwać się w zadufanym w sobie Painie. Ale srebrnowłosy był dla niego jak świetny kumpel, nie było możliwości, żeby kiedykolwiek coś do niego poczuł.
Itachi nawet nie zorientował się, kiedy minęło te kilka godzin, aż Kakashi musiał już iść. Pożegnał się z nim po przyjacielsku i umówili się na koleją ‘wizytę’.
Zszedł do kuchni, w której panowała pustka. Powoli zbliżała się pora obiadowa, lecz nie było nikogo, kto mógłby mu go przygotować. Cóż, pozostawała tylko knajpa z fast foodem.

Itachi wyszedł z burdelu i uderzył w niego powiew wolnego, chłodnego i i trochę wilgotnego wietrzyku. Odetchnął pełną piersią i westchnął smutno, ponieważ wiedział, że on nigdy nie będzie tak wolny jak ten wietrzyk. Podmuch potargał mu włosy, które zatańczyły na tle jesiennych, żółtych liści, które powoli zaczynały spadać z drzew. Szedł bezludną uliczką, rozkoszując się urokami samotności. Lubił być Sam. Mógł wtedy odpocząć od wszystkich trosk, które targały jego poranionym, samotnym sercem.
Kiedy wszedł do fast foodu, uderzył w niego zapach przypalonego tłuszczu.
Pain nie byłby zadowolony, że je w fast foodzie. On bardzo pilnował, żeby jego dziwki nie przytyły. Itachi był bardzo bystrym człowiekiem od najmłodszych lat, dlatego wiedział, że nie może przesadzić z jedzeniem. Chociaż był taki głodny, zamówił tylko saładkę light.
Czekając na posiłek, próbował się pobawić, składając origami z papierowej serwetki. Kiedyś umiał, mama pokazywała mu, jak złożyć żurawia, smoka i przeróżne kwiaty. Tyle to było lat temu… Itachi syknął, kiedy serwetka pogniotła mu się i zamiast ładnej figurki przypominała raczej zmiętą i zużytą chustkę do nosa. Zdenerwował się i odrzucił serwetkę na podłogę.
Zawołano go po sałatkę, Itachi, odbierając plastikowy talerzyk, zdusił w sobie chęć domówienia jeszcze do tego frytek i kebaba. Żołądek ścisnął mu się w cierpieniu, gdy siadał przy stoliczku zaczął dłubać w sałatce. Nabił na widelec pomidorka koktajlowego polanego śnieżnobiałym jogurtowym dressingiem i zaczął spożywać. Chrupka sałata, kukurydza, pomidory i inne tęczowe warzywa trochę zaspokoiły jego głód i kruczoczarnowłosy przestał rozmyślać o swoim nieszczęśliwym życiu i nieudanym orgiami.
Wracając do burdelu przez malowniczy park, który w swoich jesiennych barwach prezentował się niezwykle pięknie, czarnooki myślał nad swoją wczorajszą decyzją. Chce sprawdzić, czy rudowłosy czuje do niego coś więcej. Czy to, co ich łączy, to jest tylko seks i tylko relacja pracodawca i dziwka czy jednak coś ponad to.
Itachi zacisnął pięść i walnął w drzewo, obok którego stanął, wpatrując się w spokojne wody parkowego stawu. Były rtęciowoszare i pewnie głębokie jak bagno, którym było jego życie. Czy ktoś taki jak on ma szanse na wydostanie się z niego, jeśli z każdą chwilą zdaje się w nim coraz bardziej pogrążać?
Gdybym nie czuł niczego do Paina, może byłoby lepiej, pomyślał.
Itachi zacisnął usta i poczuwszy ukłucie bólu, dotknął ich. Ranka w dolnej wardze, to ją zostawił mu ostatnio ametystowooki. „Żebyś nie zapomniał.”
Gdyby zamiast w Painie zakochał się chociażby w Kakashim z tymi pieniędzmi, które już miał odłożone, może byłby w stanie zerwać z puszczaniem się i zacząć żyć jak normalny człowiek. Może poszedłby do jakiejś szkoły, napisał maturę i potem do pracy. Mógłby sprzedawać ubrania, jak pamiętał zawsze to było jego marzeniem. Mały sklepik z ubraniami gdzieś na rogu ulicy, małe mieszkanko nad tym sklepikiem i ktoś, komu mógłby kupować bułki co rano w pobliskiej piekarni. I tym kimś wtedy byłby Kakashi… ale Kakashiego w tej wizji nie było. Od zawsze był tam pewien wysoki, dobrze zbudowany rudowłosy mężczyzna, ten sam, który najpierw przygarnął go z ulicy i zaopiekował się nim, a potem pozwolił splugawić jego niewinne ciało. Ten sam, którego jednocześnie i pragnął, i nienawidził. Ten sam, którego serce od wczoraj planował zdobyć. Tylko… nie miał pojęcia, co powinien dokładnie zrobić!
Czy wzbudzenie zazdrości będzie dobrym pomysłem?, przemknęło mu przez myśl. Pamiętał, jak rudy agresywnie zaatakował Orochimaru, gdy ten zaczął dobierać się do niego podczas kolacji. Może to będzie klucz do serca Paina?

10 komentarzy:

  1. Omatko jakie to smutne było! Itachi chciał pomuc Painowi, a Pain do niego, że jest tylko kurwą. To nie było miłe. :((( Dobrze, że sa takie ksiązki, jak książki Coelho, bo dzięki nim Itachi jednak znalazł jakiś sens w tym wszystkim i sie nie załamał. Jego pszeszłość wydaje się być naprawdę mroczna. o.O" Co tam się działo, jaka mafia? Mam nadzieję, ze niedługo coś więcej o tym powiesz! Co z Sasuke i wogule. Tobi jest fajny.:D Ale Itacho znowu zasmuca, z tym jeziorem, co było głebokie jak bagno, co było jego zyciem. ToT Dobże, że ma plan co do Paina.
    Nie mogę się doczekac nexta!!!!!11!
    yuki-sama

    OdpowiedzUsuń
  2. Hej, super blog naprawde, nagłówek cudowny i cytat chwyta za serce. Znalazłam blog ten bo napisałaś komentarz na blogu hikaru. Wiesz musisz teraz uważać żeby Koko nie napisała ci czegoś tutaj bo możesz sie załamać psychicznie, a ja tego nie chce bo to opowiadanie rządzi!!! pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  3. Hmmm... Nie umiem tego za bardzo określić. Powiem jedynie że dziwnie wyszedł ten rozdział, ale i tak zaczekam na kolejny ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Hej, własnie trafiłam na twój blog, jest super. Uwielbiam paring PainIta, jest najlepszy w całym Naruto. Choć lubię też Kisame-Shino, Hinata-Deidara, Orochimaru-Hidan, Kiba-Sai.
    Będę tu zaglądać i czytać, naprawdę bardzo fajnie piszecie i akcja się rozkręca. Już nie mogę się doczekać następnego rozdziału i mam nadzieję, że w końcu Pain i Itachi będą szczęśliwi razem, bo oni do siebie należą.
    Su

    OdpowiedzUsuń
  5. Su
    "naprawdę bardzo fajnie piszecie"
    chyba "piszesz"?
    To był chyba najlepszy rozdział. A cytat od Coelha przepisałem do mojego notesu z cytatami. Co prawda Paulo nie pasuje mi za bardzo do Itachiego. Wyczułem w tym ironię.
    abunai, bardzo podoba mi się twój styl pisania. Fabuła jest bardzo ciekawa, pierwszy raz spotykam PainIta w burdelu. Czekam na kolejny rozdział.
    Mephisto

    OdpowiedzUsuń
  6. Mephisto! Su miała naturalnie na myśli to ze abunai i jej wen spisują się świetnie! Nigdy nie słyszałeś o współpracy autora i jego wena? :D

    zdechła kura

    OdpowiedzUsuń
  7. Heh, nie wiem dlaczego, ale myślałam, że abunai i niku to dwie różne osoby. Zwykła pomyłka wzrokowa :)
    Su

    OdpowiedzUsuń
  8. Co z Painem?! >.<" Powiesić go za jaja! Biedny Itachi :( Ale to też jego wina, sądzę, że jeśli Itachi odejdzie od Akatsuki to Pain zrozumie, że stracił swoją miłość T.T
    A ten motyw z książką.. Normalnie się popłakałam! Nienawidzę cię za to i kocham jednocześnie. Serce mi się kraje gdy czytałam o tym T.T
    Kurwa! Niech Pain będzie zazdrosny! Nie zasługuje na Itachiego! Nic a nic!!

    Reiciakowa

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hahahahaha, zgadzam się x D.
      Niech Pain poczuje będzie zazdrosny x D!
      Zielony wręcz x D.

      Usuń
  9. Cudowne.. wzruszające, piękne, emocjonujące. Ale ja i tak wiem, że Pain go kocha! Jeszcze Itachiemu uda się go zdobyć. Z książką Paula wszystko jest możliwe.
    Shi

    OdpowiedzUsuń