Uwaga!
Blog zawiera treści homoseksualne, przemoc oraz wulgaryzmy!
Jeżeli Ci to nie odpowiada, opuść bloga.
Wszystkich innych zapraszam do czytania :)

czwartek, 30 sierpnia 2012

"I hate everything about you" Rozdział 4

Ojej, dzięki Wam bardzo za komentarze. :** Niezmiernie cieszy mnie każde słówko od Was i sprawia, że mój wen ciągle stoi przy moim boku i nagania do pisania nowych rozdziałów. ^w^
Zapraszam na rozdział kolejny i liczę na słówko, co o  nim sądzicie!
Pozdrawiam,
abunai niku

Rozdział 4


Itachi miał jeszcze jednego klienta tego dnia, jednak był on na tyle miły, że kruczowłosy nie odczuł aż tak bardzo jego wizyty. Po szybkim prysznicu zamknął się w pokoju i z rumieńcami na policzkach zaczął zastanawiać się, co zrobić, żeby jego plan się powiódł.
Podszedł do półki z książkami i przejechał opuszkami palców po ich grzbietach, ponownie zatrzymując się przy “Alchemiku”. Miał ochotę wziąć tę książkę ze sobą, jako swój amulet na szczęście, po namyśle stwierdził jednak, że nie miałby nawet gdzie jej schować.
Plan, który sobie ułożył, był dosyć skomplikowany i myśl o niektórych rzeczach, do których będzie musiał się posunąć napawała go obrzydzeniem. Nie chciał, żeby dotykał go ktoś inny niż Pain, jednak był dziwką... był przyzwyczajony do dotyku innych rąk. Po prostu potraktuje to jak pracę...


Deidary i Sasoriego nie miał nawet co ruszać, bo było oczywistością, że żaden z nich mu nie ulegnie. Tak samo jak Tobi, on żył w swoim świecie. Pozostawał więc Hidan, Orochimaru... Kisame! Tak, to był idealny wybór. Był już zapoznany z jego ciałem, bo czasami w pracy był jego partnerem, kiedy trafiali na nieco bardziej perwersyjnego klienta. Był też pewien, że nie jest mu obojętny... Nieco się zawahał, w końcu nie chciał ranić swojego partnera, ale tym razem sytuacja tego wymagała. Wziął głęboki oddech i podszedł do szafy. Niedługo pewnie będzie musiał schodzić na kolację, więc musiał zrobić się na bóstwo. Wyjął wszystkie ubrania, które podobały się Painowi i spojrzał na nie krytycznym okiem.
Tak, Itachi zdecydowanie był gwiazdą tego wieczoru. Kiedy wchodził do jadalni, wszystkie oczy były zwrócone ku niemu. Jego nogi sunęły wolno po parkiecie jak Michael Dżekson, tyle że w drugą stronę. Na biodrach miał krótkie, aż za krótkie, skórzane spodenki, które przyjemnie opinały się w "TYCH" strefach. Strategiczny punkt niczym na talerzu! Na swoją umięśnioną, lecz przyjemnie chłopięcą klatkę piersiową włożył kamizelkę z tego samego materiału. Aby nadać sobie jeszcze większej drapieżności, rozpiął ją do połowy. Och, tak! Teraz wszyscy mogli podziwiać jego tors i błagać w myślach, aby się obnażył! Całość stroju dopełniały czarne, długie mankiety, opaski na ramiona, buty z czubem oraz czapka i okulary. Wszystko wykonane ze skóry, oczywiście. Mlecznoskóry nigdy by się do tego nie przyznał, ale wiedział, że kiedyś, kiedyś! strój Hard Gaya będzie naprawdę użyteczny.
Itachi rozejrzał się po pomieszczeniu. Bingo! Jego cel siedział na końcu stołówki. Stanął na środku, między stołami, kocim ruchem potrząsnął głową, tak że jego jedwabiste włosy zawirowały w powietrzu, a następnie ściągnął okulary. W stołówce panowała cisza.
- Un, Itachi, fajna stylówa - mruknął Deidara, który jako pierwszy odważył się odezwać. Ale brunet go nie słuchał. Kiedy złapał kontakt wzrokowy ze swoim celem, już nie mógł się wycofać. Trzeba było zarzucić wędkę i złapać na nią rybkę! A nóż trafi się zazdrosny rybak?
- Cześć, Kisame. - Czarnooki przysiadł się do mężczyzny, który łypnął na niego swoim rybim wzrokiem. Brunet zatrzepotał rzęsami i wgapiał się w Kisame jak cielak w rysowane drzwi. "Bo w oczach tkwi siła duszy" brzęczały mu w głowie słowa Paulo. Och, Paulo...!
- Ta, cześć, Itachi... Wymagający kliencik ci się trafił, hee? - jak zwykle elokwentnie wypowiedział się niebieski. Tak, Kisame był bardzo ciekawym okazem w całym burdelu.   
Był naprawdę potężnym mężczyzną o szerokiej klatce piersiowej, rękach jak pnie drzew i dłoniach jak bochny chleba. Był prawie dwa razy większy od Itachiego, niezależnie czy spojrzeć na wzrost, czy na sylwetkę. Z tego względu niewielu standardowych klientów decydowało się na spędzenie z nim czasu, ci zazwyczaj woleli wybierać raczej słodkich chłopców jak Deidara, czy pięknych i tajemniczych jak Itachi. Zaś niestandardowi wybierali Hidana, specjalistę od sadomaso, czy może Orochimaru - specjalistę od... Kruczowłosy nie bardzo wiedział od czego, bo został przyjęty dopiero niedawno i nawet nie miał zbytnio czasu go poznać, poza tym obmacywaniem w kuchni. W każdym razie słyszał coś o ‘głębokim gardle’.
Cóż, specjalizacja Kisame nie różniła się zbytnio od tej Hidana. Jego postura pozwoliła mu przyjąć pseudonim ‘Dominatora’, a niezbyt przystojna twarz, o niebieskawym odcieniu, płaski nos i sznyty na policzkach sprawiały, że odwiedzali go tylko naprawdę bardzo specyficzni klienci. Jakby tego było mało, Kisame bardzo przywiązywał się do swoich narzędzi pracy i większość z nich nawet obdarzył imionami. Jego ulubione, kolczaste dildo nazywało się Samehada i biada temu, kto odważył się je dotknąć! Kruczowłosy nawet nie próbował, obawiał się, czy za takie pogwałcenie własności Hoshigaki nie czekało go pogwałcenie jego samego albo przynajmniej jakieś ciężkie lanie, do którego mężczyzna zdawał się mieć słabość. Tak jak do lodów czekoladowych i komedii romantycznych. I skóry bądź też lateksu, szczególnie na zgrabnym tyłku. A tyłek czarnowłosego był bardzo zgrabny, żeby nie powiedzieć, że najlepszy w całym Akatsuki.
Itachi uśmiechnął się słodko i roześmiał się perliście, odrzucając swoje długie piękne włosy w tył. Dłoń umieścił na umięśnionym i twardym udzie Kisame i zacisnął na nim swoje szczupłe palce.                                    
- Tym razem to nie dla klienta, no chyba że zaoszczędziłeś ostatnio trochę grosza. – Itachi uśmiechnął się do niego drapieżnie. – Co powiedziałbyś na małe randez-vous?
Czarnowłosy był pewien, że wszyscy obecni w kuchni gapią się na niego. Itachi nigdy nikogo nie podrywał. Owszem, adorował swoich klientów, ale nie podrywał. Szczególnie kolegów po fachu. Kątem oka zauważył też Deidarę i Tobiego z opadniętymi szczękami. Panowała taka cisza, że niemal słyszał myśli kolegów.
- Ja? – Kisame chyba też nie do końca dowierzał w to, co się w tej chwili działo – Ostatnią kasę wydałem na pejcz i pokarm dla rybek.
W tym momencie Deidara nie wytrzymał i wybuchnął śmiechem. Jednak wszyscy byli tak zaaferowani tą sceną, że nawet nie zwrócili na niego najmniejszej uwagi. Jedynie Sasori przyłożył mu dłoń do ust, żeby go uciszyć. Nawet on ewidentnie był ciekaw, co się stanie dalej.
- Nic nie szkodzi – powiedział najbardziej zmysłowym tonem, na jaki było go stać. – Kilka chwil sam na sam z tobą, to sama przyjemność, jeśli wiesz, co mam na myśli. – Czarnooki zamrugał szybko swoimi uwodzicielsko długimi rzęsami.
Mężczyzna tylko przełknął głośno ślinę i potaknął.
- Cudownie. – Kruczowłosy nachylił się delikatnie nad niego, tak, żeby poły kamizelki odsłoniły jego mlecznobiały tors oraz sutki. – A pamiętasz tamtego klienta, który lubił sobie tylko na nas popatrzeć? Było mi wtedy tak przyjemnie.
Itachi z zadowoleniem zauważył, iż spodnie Kisame robiły się coraz ciaśniejsze w okolicach krocza. A więc połknął haczyk, pogratulował sobie w duchu. Teraz jeszcze tylko idealna czasowa synchronizacja i pierwszy etap będzie miał za sobą. Spojrzał na zegarek. Tak, wszystko układało się  według planu.
Sam nie wierzył, że to robi, ale cóż innego mu pozostawało? I tak był dziwką, więc jeszcze bardziej się nie zbruka. Zanim ktokolwiek się zorientował, już namiętnie całował swojego kolegę.
- A teraz zerżnij mnie tak, żebym czuł cię wszystkimi zmysłami. – W tym momencie szarpnął swoją ofiarę i zaciągnął w kierunku drzwi.
Akurat w momencie, kiedy weszli na schody zauważył Paina, tak jak tego oczekiwał. Gdy tylko na nich spojrzał, czarnooki chwycił Kisame za tyłek i wsadził rękę pod jego koszulę. Reakcja była natychmiastowa.
- Gdzie się wybierasz, Itachi? – warknął rudy. Nie omieszkał również zmierzyć drugiego mężczyznę niemal morderczym wzrokiem, który, jak czarnooki wyraźnie zauważył, zatrzymał się na kilka sekund na dłoni Itachiego, spoczywającej na torsie kolegi.
- Właśnie zadzwonił do mnie stary klient i powiedział, że ma teraz ochotę ostro się zabawić z nami obojgiem. – Chłopak oblizał lubieżnie wargi, prowokując. Historia z klientem, nie była prawdziwa, ale zdecydowanie bezpieczniejsza. – A potem może sami się zabawimy.
W oczach Paina zapłonęły iskry wściekłości, ale czarnooki, wiedział, że nic mu nie grozi, chroniony bajeczką o czekającym kliencie.
- Serio z tym klientem? - zapytał Kisame, kiedy drzwi od pokoju spotkań się za nimi zamknęły. Kruczowłosy przełknął ślinę. Będzie ciężko, ale da sobie radę. Tylko raz się z nim prześpi.
- Nie - odparł węglowooki, łapiąc mężczyznę za poły koszulki i przyciągając go do namiętnego pocałunku. Ten warknął zwierzęco, obejmując go w stalowym uścisku i przyciskając jego wątłe ciałko do ściany. Całowali się długo i namiętnie, a Itachi myślami był daleko, bardzo daleko... Przy rdzawowłosym. Wyobrażał sobie, że z nim jest Pain, nie Kisame. Odsunęli się od siebie na chwilę, a Itachi niemal od razu zanurkował w dół, ściągając mężczyźnie spodnie. Pocałował jego naprężonego członka przez materiał bielizny i aż się skrzywił, kiedy do jego nosa dopłynął zapach ryby.
Zamknął oczy, obiecując sobie, że to ostatni raz. Ściągnął mu majtki i wziął niebieskiego penisa do ust, ssąc go ochoczo, a przynajmniej tak mogło wydawać się Kisame.
Itachi nagle i zaskakująco wyjął członka z ust, wpadł na pewien pomysł. Raczej genialny, jeśli weźmie się pod uwagę, że tak naprawdę wcale nie miał ochoty iść do łóżka z Hoshigakim.
- Kisame, połóż się na łóżku - zamruczał. Niebieski wziął to mruczenie za dobrą monetę, bo natychmiast zrobił to, co kazał mu chłopak. Potem też grzecznie pozwolił przywiązać swoje ręce do łóżka i nałożyć na oczy przepaskę. Kiedy czarny materiał przesłonił oczy Kisame, kruczowłosy odetchnął z ulgą. Pocałował partnera jeszcze raz i ze słowami: ‘zaraz wrócę, tylko przebiorę się w coś odpowiedniejszego’ oraz ‘mrrrał, tylko grzecznie poczekaj’ szybko opuścił pokój. Zatrzasnął za sobą drzwi i odetchnął z ulgą.
Potem mu powie, że naprawdę, ale to naprawdę miał ochotę dokończyć to wszystko, tylko że Pain, gdy tylko zobaczył go na korytarzu, uznał, że jest już wolny i natychmiast dobrał mu kolejnego klienta do załatwienia, więc tyle z tego ich rendez-vous wyszło i Kisame nawet nie wie, jak Itachiemu jest z tego powodu przykro!
Jeżeli wszystko pójdzie tak, jak onyksowooki przewiduje, mężczyzna uzna, że Pain jest popieprzony i że to nie jest wina Itachiego. No a pomarańczowowłosy będzie chyba zazdrosny, jak odkryje, że tak naprawdę żaden klient nie czekał na nich obu. Oby tylko nie skończyło się to na jakiejś karze…
Póki co, żeby jeszcze podgrzać atmosferę, Itachi postanowił ubrać się w kolejny strój, który przyciągnie uwagę ametystowookiego do niego. Zostawił Hoshigaki za drzwiami, a sam udał się na górę, do swojego pokoju. Jeśli niebieski będzie miał szczęście, ktoś go znajdzie. Kiedyś.
Chłopak wpadł do pokoju i nie zamykając drzwi, dopadł do szafy. Otworzył ją z rozmachem i zaczął się zastanawiać, jaki strój byłby najodpowiedniejszy.
- Skóra węża była w ostatnim tygodniu, futro z norek też jakoś niedawno... - mruczał pod nosem.
Ponad połowę miejsca w szafie zajmowały stroje, które zakładał tylko dla Paina. Część dostał od niego jako "wyposażenie", inne sam zakupił z myślą o rudowłosym. Czasami, gdy zastanawiał się, którą uroczą i seksowną sztukę bielizny wybrać, myślał, po co mu to wszystko jest. Gdyby się trochę postarał, to mógłby mieć normalne życie, normalnie się zakochać i kupować normalne, męskie bokserki. Chociaż ta para z delikatną, różową koronką, podbiła jego serce i był gotów wydać na nią swoje ostatnie pieniądze.
Coraz szybciej przeglądał ubrania i był coraz bardziej zdenerwowany, że nie znalazł nic, co by się nadawało. Już miał zamiar trzasnąć drzwiami i pobiec do Deidary, błagając go, by coś mu pożyczył. A wiedział, że blondyn prędzej wysadzi swoją szafę w powietrze, niż komuś pozwoli tknąć swoje ukochane ciuchy.
Nagle jego ręka dotknęła czegoś delikatnego i bardzo miłego w dotyku.
- Piórka! - wykrzyknął i z szerokim uśmiechem na twarzy, wyciągnął długą krwiście czerwoną sukienkę, całą pokrytą piórkami w tym samym kolorze.           
Sukienka prezentowała się wyśmienicie zarówno na wieszaku, jak i na samym Itachim. Na nim nawet znacznie lepiej, bo wieszak niestety nie mógł prezentować żadnych zgrabnych nóg, ramion, czy długiej, łabędziej szyi, tak jak robił to kruczowłosy. Uchiha rzucił sukienkę na łóżko i popędził poszukać odpowiednich butów. Po głowie chodziło mu coś zgrabnego, wysokiego i seksownego… Kozaczki? Zatrzymał rękę i wyciągnął lateksową parę obuwia. Były czarne, długie prawie do połowy uda i bardzo błyszczące. Seksowne również, nic nie przylegało tak świetnie jak one, ale… Itachiemu tym razem chyba nie do końca chodziło o taki efekt. Miały zbyt szpiczasty nosek, czarnowłosy koniecznie chciał coś o kształcie migdała! A że coś takiego miał, wiedział na pewno! Poprzewalał wszystko, część wyrzucił na podłogę, a wtedy, w najdalszym kącie szafki, ukazała mu się ta para. Najcudowniejsza para piętnastocentymetrowych szpilek, jakie kiedykolwiek widział! Miały delikatny migdałowy nosek i choć skórzane, sprawiały wrażenie satynowych, bardzo delikatnych i miękkich w dotyku. Platforma tylko dodawała im uroku i trochę ciężkości w wyglądzie, ale była ona tylko pozorna – zgrabne nogi Itachiego niwelowały tę toporność, a w tych butach wyglądały na jeszcze szczuplejsze i cudniejsze niż były. Buty te, o ile pamiętał, kiedyś zabrał sprzed nosa Deidarze. Blondyn już-już miał wołać Sasoriego, by czerwonowłosy podarował mu je w prezencie, ale Itachi był szybszy – schwycił buty i pognał do kasy tak szybko, że nikt nie skojarzył, że to on został ich nowym właścicielem.
Klasnął w dłonie uradowany. Strój już miał. Teraz musi sam siebie ogarnąć, żeby wyglądać tak cudnie, że Pain padnie z wrażenia przed nim na kolana.
W łazience szybko wydepilował nogi, żeby dobrze prezentowały się w kabaretkach. Przesunął dłonią także po twarzy, zastanawiając się, czy już musi się ogolić - czy jego zarost jest wyczuwalny i, co gorsze, widoczny. Mały zarost z reguły nikomu by nie przeszkadzał w grze miłosnej, nawet w towarzystwie mocnego makijażu, ale dzisiaj wszystko musiało być perfekcyjne. Itachi więc wyciągnął maszynkę i szybko zajął się włoskami na twarzy, potem makijażem. Dobrał chłodny róż na policzki, ten pięknie współgrał z jego alabastrową cerą. Potem zrobił długie kreski na powiekach, żeby jego oczy wydawały się jeszcze bardziej kocie i uwodzicielskie. Sztuczne rzęsy nadały jego spojrzeniu niespotykanej głębi, a czerwona szminka… Itachi aż westchnął do lustra, kiedy przeciągnął swoje idealnie skrojone usta czerwoną szminką. Był piękny w tej chwili, piękniejszy niż niejedna kobieta. Wiedział, że to spodoba się rudemu, znał jego gust. Na pewno nie zdoła się opanować, kiedy go zobaczy tak wyszykowanego.
Założył wybraną przedtem bieliznę, wsunął pończochy na długie nogi, potem buciki. Stanął przed lustrem i założył sukienkę. Kiedy ta opadła na swoje miejsce, opinając jego biodra i podkreślając krągłe pośladki swoją seksowną czerwienią, Itachi był już pewny – Pain jest jego. Rozpuścił włosy i pozwolił im opadać swobodnie na ramiona. W tamtej chwili wyglądał jak królowa, więc musiał poszukać swojego króla. Sięgnął jeszcze po elegancki szal, który nałożył na ramiona i wyszedł z pokoju, seksownie bujając biodrami. Wysokie obcasy stukały po korytarzu, tak głośno, jak serce Itachiego tłukło się w piersi, niespokojne i pełne oczekiwania.
Czarnowłosy dumnie kroczył korytarzem, powoli dochodząc do drzwi pokoju Paina. Już miał zapukać, jednak jego ręka zawisła w bezruchu tuż przed mahoniowymi zdobieniami drzwi. Spowodowane było to tym, co usłyszał za drzwiami.
- Czy ty nie rozumiesz, że chcę, żebyś w końcu zniknął z mojego życia? – To na pewno był głos rudego. Itachi na początku myślał, że może te słowa są skierowane go niego i drgnął nerwowo. Po chwili jednak zdał sobie sprawę, że fioletowooki nie mógł wiedzieć, że tam stoi.
Nastała chwila ciszy, po czym znów dał się słyszeć zdenerwowany głos rudowłosego. Jednak onyksowooki prócz zdenerwowania wyczuł w nim jeszcze jedno uczucie. Rozpacz. Tak to na pewno było to. Tylko Pain nigdy nie był zrozpaczony, więc cóż mogło tam się stać?
- Nie jesteś już częścią mojego życia i nie chcę, żeby to się zmieniło. Zostaw mnie! Tyle lat starałem się zapomnieć o tobie i tamtej historii, więc z łaski swojej odpierdol się ode mnie raz na zawsze! – Itachi stał jak sparaliżowany. Czyżby to była ta historia, którą chciał mu wczoraj powiedzieć?
Po dłużej chwili, gdy nie usłyszał już nic, miał odejść i jak zwykle nie wtrącać się w życie szefa, gdy zorientował się, że wcale nie chce nigdzie odchodzić, a wręcz przeciwnie. Wejść tam, zobaczyć, co się stało i zrobić wszystko, żeby jego ukochany również go pokochał.
I tak niewiele już myśląc, otworzył z impetem drzwi, żeby zobaczyć skulonego na podłodze rudowłosego z telefonem w ręce i tabletkami nasennymi w drugiej. Z przerażeniem zarejestrował, że większość z nich już zniknęła z pudełeczka.

5 komentarzy:

  1. Świetny rozdział. W końcówce już mi się łezka w oku zakręciła ;(
    Czekam na kolejny rozdział więc daj go jak najszybciej, nie mogę się doczekać co będzie z nimi...

    OdpowiedzUsuń
  2. Aj, trochę szkoda Kisame... . _ .

    No i ciekawe co tam u Paina... czyżby Madaara? [SPOJLER] Niby Tobi już jest, ale to zawsze może się pojawić x D.

    OdpowiedzUsuń
  3. ale Itachi miał świetny plan. :D rzeczywiście szkoda Kisame, no ale co zrobić, skoro to wszystko dla wyszszego dobra. szkoda, zze tak wyszło, bo myślałam, ze wszystko jakoś sie inaczej ulozy, a tutaj prosze - pruba samobójcza. ;0 OMG jak Pain umrze, to kto wyjasni o czym byala ta rozmowa i co jest jego tajemnica?! nie umieraj Paina, noo - to cham, ale bez przesady, bo Itas go kocha i byłoby smutno, gdybyś go zabiła. ToT
    chce nexta!
    yuki-sama

    OdpowiedzUsuń
  4. trafiłam na Twojego bloga przypadkiem i przeczytałam wszystko jednym tchem! historia jest na prawdę bardzo wciągająca i tak jak wszyscy komenctujący czekam na więcej :)
    urwałaś w momencie bardzo trzymającym w napięciu. ale jestem pewna że Pain przeżyje, uratowany przez Itachiego - to takie romantyczne!
    styl też masz całkiem niezły :) poza drobnymi błędami, których nie warto wytykać ;)
    powodzenia w pisaniu! i dużo, dużo wena :)

    ryb.

    OdpowiedzUsuń
  5. Cudowny rozdział! Szkoda, że taki krótki :< Czytałam i nawet nie zdałam sobie sprawy, jak mnie to wciągnęło i jak szybko go skończyłam.
    Wyobraziłam sobie Itachiego w tym stroju. Pain pewnie byłby zachwycony, gdyby to wyszło trochę inaczej. Szkoda mi też Kisame, biedny będzie tam leżał :( Ale jak śmierdzi rybą, to niech ma. Mógłby się umyć.
    Itachi ma fajną garderobę. Widać jak myśli o swoim szefie. Oni muszą się zejść! A Pain na pewno go kocha.
    Ciekawe z kim rozmawia? Nie mogę się doczekać nexta!
    Niech Paulo będzie z nami :)!
    Shi

    OdpowiedzUsuń